Obudziły mnie promienie słońca przedzierające się przez zasłony. Otworzyłam oczy i zobaczyłam słodko śpiącego Louis'a. Uśmiechał się przez sen. Spojrzałam na zegarek stojący na szafce nocnej- 9:00. Czas wstawać.
W kuchni siedział Liam i Harry. Podkrążone oczy i rozczochrane włosy świadczyły o tym, że dopiero wstali.
-Cześć.- powiedzieli chórem.
-Cześć.- odpowiedziałam i zaczęłam robić sobie śniadanie.
-Jak się spało.- zapytał Liam kiedy usiadłam przy stole.
-Dobrze.-odpowiedziałam.
-Ciekawe czemu chciałaś spać z Louis'em. Przecież ty nie boisz się horrorów.- odezwał się Harry śmiesznie ruszając brwiami.
-Zboczeniec. Dobrze wiesz, że chciałam zrobić na złość Caroline.
-To tylko jeden powód?
-Zamknij się.- syknęłam.
-A co mi zrobisz?
-Jak będziesz smacznie spał, to wyprostuję ci włosy.- oznajmiłam. Chłopak się wystraszył i już nic nie powiedział.
-Cześć wszystkim.- usłyszałam zaspany głos Louis'a.
-Hej.- powiedzieliśmy.
-Czemu mnie nie zbudziłaś?- zapytał mnie Lou.
-Tak słodko spałeś, że nie miałam serca.- odparłam.
Louis wstał podszedł do lodówki, wyjął z niej pudełko marchewek i usiadł na przeciwko mnie.
-I to ci wystarczy?- wskazałam na opakowanie.
-Jakoś nie jestem głodny. Za dużo zjadłem wczoraj popcornu.
-Cześć.- w pomieszczeniu pojawiła się Caroline. Wszyscy się przywitali. Ja również. Nie chcę być niegrzeczna.
Dziewczyna podeszła do lodówki i wzięła sok. Stała tyłem do nas. Miała na sobie obcisłą bluzkę i krótkie spodenki ledwo zakrywające tyłek, ukazujące jej długie zgrabne nogi. Jej strój wyglądał na piżamę. Spojrzałam na chłopaków, wszyscy gapili się na jej gołe nogi. Wywróciłam oczami. Ech, faceci.
Nagle dziewczyna odwróciła się. Widząc spojrzenia chłopaków lekko się uśmiechnęła. Ruszyła w naszą stronę. Kiedy odsuwała krzesło niespodziewanie wylała sok porzeczkowy na moją ulubioną bluzkę.
-Zrobiłaś to specjalnie!- krzyknęłam i wstałam z miejsca.
-Co? Niby czemu miałabym robić to specjalnie?- zapytała.
-Bo mnie nie lubisz.
-Kto powiedział, że cię nie lubię. Chyba ty mnie nie lubisz skoro wysuwasz bezpodstawne oskarżenia.- powiedziała.
-Chłopaki widzieliście to zdarzenie.- zwróciłam się do chłopaków.
-Myślę, że nikt tu nie zawinił. Ej pomyślcie, może czas się trochę lepiej poznać?- powiedział Lou. W tej chwili byłam na niego wściekła. Coś we mnie buzowało. No nie trzymajcie mnie.
-To jak zgoda?- Caroline wyciągnęła do mnie rękę.
Co?! Ona chce się ze mną pogodzić. Nie, to niemożliwe. Jest dobrą aktorką, na pewno udaje, żeby pokazać jaka to ona dobra. Nie wytrzymałam. Wzięłam do ręki szklankę wody i wylałam ją na Caroline.
-Teraz jesteśmy kwita.- powiedziałam i wyszłam z kuchni.
Wychodząc spojrzałam jeszcze na chłopaków. Ich miny były bezcenne. W przejściu minęłam moją przyjaciółkę, która była bardzo zdziwiona.
Ze złości trzasnęłam drzwiami od pokoju gościnnego. Podeszłam do mojej torby i wyjęłam z niej ubrania. Założyłam białą bluzkę w siateczkę, spodenki z wysokim stanem i lekki sweterek. Do tego na szyi zawiesiłam naszyjnik z dużym, czarnym krzyżem. Usiadłam przy biurku i pomalowałam rzęsy tuszem.
Złość powoli opuszczała moje ciało. Mięśnie nie były już tak napięte. Ale cały czas myślałam o tej idiotce. Co ona takiego ma, że Louis wierzy w każde jej słowo. Czy on nie widzi, że na każdym kroku ona próbuje mnie upokorzyć. Nie. Ja się nie poddam. Chce wojny? Będzie ją miała. Chyba sama nie wie z kim zadziera.
Nagle usłyszałam pukanie, a zaraz po tym ciche "Mogę wejść?".
-Proszę.- odpowiedziałam.
-To było niezłe.- odparł Harry.
-Dzięki.- uśmiechnęłam się.- Ale to dopiero początek.- dodałam
-Jestem bardzo ciekaw co będzie dalej.- oznajmił.
-Harry? A ty mi wierzysz?- zapytałam z nadzieją w głosie.
-No pewnie. Od razu było widać, że zrobiła to celowo. Nie rozumie jak Lou może ją bronić. Do tego jeszcze ją pociesza.- westchnął.
-Pociesza ją.- powiedziałam smutnie.
-Em... no... tak.- powiedział, a po chwili dodał.- Dziwie się temu bo przecież on...- urwał.
-Co on?- spytałam widząc zdenerwowanie chłopaka. Chyba powiedział trochę za dużo.
-No... no bo... on...ty... Ty jesteś dla niego bliższa niż Caroline, ale on jej wierzy bo owinęła sobie go wokół palca i teraz nim, że tak powiem, manipuluje.
-Słodko wyglądasz jak nie wiesz co powiedzieć.- zmieniłam temat i szeroko uśmiechnęłam się do Loczka. Chłopak odpowiedział mi tym samym.
-Mogę wejść.- ponownie usłyszałam pukanie i dobrze znany mi głos.
-Tak.- odparłam.
-No to ja zostawię was samych.- oznajmił Harry i wyszedł.
Louis usiadł koło mnie. Siedzieliśmy chwilę w ciszy, widać było, że nie wie co powiedzieć. Ja na pewno się pierwsza nie odezwę. Brunet pocierał swoje dłonie. Był trochę zdenerwowany.
-Odpuść jej.- odezwał się w końcu.
Że co!!? Ja mam jej odpuścić.
-Co proszę!?- popatrzyłam na niego wrogo.
-Chciała się z tobą pogodzić.- powiedział.
-Nie. Chciała tobie zaimponować. Nie widziałeś, że specjalnie wylała ten sok na mnie?- zapytałam.
-Oj przestań. To był przypadek.
-Nie to nie był przypadek. To było zamierzane. Wszystko sobie zaplanowała. Najpierw rozleje na mnie sok, a potem przeprosi, ja jej wybaczę i wszyscy będą ją podziwiać jaka to ona dobra, pierwsza wyciągnęła rękę do zgody. O to jej chodziło.- mówiłam, wymachując przy tym rękami.
-Nie osądzaj tak szybko ludzi.- powiedział Lou.
-Ja mam nie osądzać?! To ona powinna nie osądzać. Od pierwszego spotkanie coś do mnie ma. A ty Louis. Jeśli jesteś moim przyjacielem to powinieneś mi wierzyć.
-Chciałbym, ale nie mogę.- spuścił głowę.
-Aha.- westchnęłam.- Myślałam, że jestem dla ciebie ważna, ale chyba się pomyliłam.- powiedziałam smutno. Wstałam i podeszłam do drzwi. Już miała je otworzyć kiedy za rękę załapał mnie Louis.
-Jesteś dla mnie ważna, bardzo ważna.- oznajmił.
-Nie, Lou.- kręciłam głową.- Gdybym była to byś mi uwierzył.- zabrałam rękę i odwróciłam się od niego.
Wyszłam na zewnątrz. Muszę to wszystko przemyśleć, poukładać sobie. To moja pierwsza kłótnia z Lou i do tego jaka poważna. Boję się pomyśleć co będzie dalej. A jeśli nasza przyjaźń nie przetrwa? Może tak miało być? Nie myśl o tym. Teraz pomyśl o czymś miłym.
-Chyba świeże powietrze dobrze na mnie działa.- powiedziałam do siebie. Do głowy przyszedł mi świetny pomysł. Wbiegłam do środka i zaczęłam szukać Alessi. Szybko ją znalazłam siedziała w salonie z Zayn'em i Harrym i oglądała jakiś serial. Zawołam moją przyjaciółkę.
-Idziemy na zakupu.- powiedziałam tak cicho, żeby nikt nas nie usłyszał.
-Teraz?- szepnęła zrezygnowana.
-Tak.- odpowiedziałam.- Idź po Meg i razem z nią namówcie Caroline na wspólne zakupy. Powiedźcie, że ja się zgodziłam.
-Co ty kombinujesz?- zapytała.
-Coś super.
Brunetka tylko pokręciła głową i ruszyła w stronę schodów. Po jakiś pięciu minutach ujrzałam Al, Meg i Caroline jak schodzą po schodach. Alessia miała minę typu "Będą kłopoty", na twarzy Meg malowało się zdziwienie. A Caroline szła z dumnie podniesioną głową.
-Jednak coś dotarło do tej twojej pustej główki i chcesz się pogodzić.- powiedziała Carol z drwiącym uśmieszkiem.
-Po moim trupie.- prychnęłam. Na razie wszystko idzie po mojej myśli, Caroline zgodziła się na zakupy.
***
-Już nie mogę.- jęczała Meg.- Nogi mi odpadną.
-Chodźmy już.- powiedziała Alessia.
-Nie, jeszcze jeden sklep.- odparłam i wskazałam ręką H&M.
-Nie rób sobie nadziei. I tak nic dla siebie nie znajdziesz.- Caroline popatrzyła na moją jedną siatkę, a potem przeniosła wzrok na swoje siedem i zaśmiała się.
-Ja przynajmniej nie kupuję zwykłych szmat. Będzie je nosić czy zmywać nimi podłogę?- zapytałam. Meg i Al zaśmiały się. Odwróciłam się na pięcie i weszłam do sklepu.
Przeglądałam ubrania, ale w rzeczywistości śledziłam wzrokiem każdy ruch Caroline. Podeszłam do stoiska z biżuterią i wzięłam ładny naszyjnik z serduszkiem. Zauważyłam jak Caroline kieruje się w stronę wyjścia, więc szybko podążyłam za nią. Podeszłam do niej tak cicho na ile to było możliwe i wrzuciłam naszyjnik to jednej z jej toreb. Na szczęście wokół nas znajdowało się dużo wieszaków, więc zrobiłam to w taki sposób, aby wyglądało to jakbym szukała jakiś ubrań. Odprowadził dziewczynę wzrokiem. Kiedy wychodziła już ze sklepu w sklepie rozległ się głośny alarm. Dwóch facetów podeszło do Carol. Zaczęli przeszukiwać je torby. Szatynka zaczęła się z nimi awanturować. Postanowiła, że podejdę do nich.
-Co się stał?- zapytała Meg Caroline.
-Panie się znacie?- zapytał jeden z mężczyzn.
-Tak, a coś się stało?- odezwała się Alessia.
-Wasza koleżanka chciała ukraść naszyjnik.- powiedział facet pokazując nam wisiorek. Moja przyjaciółka spojrzała na mnie groźnie. Ja jednak udawałam, że nie wiem o co chodzi.
-Niczego nie ukradłam.- podniosła głos Caroline.
-Musimy panie przeszukać.- powiedział mężczyzna z siwymi włosami.
-Jeśli to konieczne.- mruknęłam
Ochroniarze przeszukali nas, ale niczego nie znaleźli.
-Pani pójdzie z nami.
-Nigdzie nie idę. Już mówiłam nie ukradłam tego.- awanturowała się szatynka.
-To jak ten naszyjnik znalazł się u pani w torbie.- dopytywał się facet.
-Nie mam pojęcia.- warknęła Carol.
-Idziemy.- mężczyzna złapał Caroline za ramie. Z początku się wyrywała, ale dała sobie spokój z racji tego, że jej przeciwnik był znacznie silniejszy.
-To był twój plan? Nie uważasz, że powinnaś to odkręcić?- zapytała Al.
-Chyba masz rację.- powiedziałam i weszłam z powrotem do sklepu.
Podeszłam do kasy i spytałam gdzie mogę znaleźć Caroline. Dziewczyna o krótki czarnych włosach zaprowadziła mnie na zaplecze. I wskazała odpowiednie drzwi. Zapukałam, a kiedy usłyszałam odpowiedź pchnęłam je.
-Chciałam powiedzieć, że to ja wrzuciłam naszyjnik do torby Caroline. Chciałam tylko ją wkurzyć. Na pewno nie miałam zamiaru ukraść ten wisiorek.- wyjaśniłam.
-Ładnie to tak własnej koleżance.- mężczyzna westchnął.- Tym razem wam odpuszczam.
Szłyśmy w ciszy przez sklep dopiero kiedy znalazłyśmy się obok Meg i Al, Caroline zaczęła się na mnie drzeć.
-Nienawidzę cię! Jeszcze tego pożałujesz. Jesteś głupią idiotką. Jak Louis może się z tobą przyjaźnić? Ach tak, Louis. To ja jestem teraz jego dziewczyną. Wprawdzie udawana, ale będzie musiał ze mną spędzać mnóstwo czasu, aż w końcu się we mnie zakocha. W tedy o tobie zapomni.- jej słowa mnie zabolały. Ale nie mogłam uwierzyć, że można zakochać się w takiej osobie jak ona.
-Współczuję Louisowi.- powiedziałam i odwróciłam się.
***
Caroline wbiegła z udawanym płaczem do domu chłopaków. Wywróciłam oczami i będąc w środku krzyknęłam.- Jesteśmy!
Weszłam do salonu. Harry i Zayn grali w karty. Niall jak zwykle jadł, a Liam siedział i czytał książkę. Louisa nie było.
-Cześć.- powiedziałam. Reszta mi odpowiedziała.
-Co się stało Caroline? Wbiegła cała zapłakana.- zapytał Hazz'a.
-Chyba tylko udawał.- prychnęłam.
-Vicki wrobiła Caroline w kradzież.- powiedziała spokojnie Al, a wszyscy wytrzeszczyli oczy.
-Co zrobiłaś?- zapytał Liam.
-Wsadziłam do jej torby naszyjnik.- oznajmiłam.
-Genialne.- powiedział Zayn. Wszyscy zaczęliśmy się śmiać, nawet Daddy. Ten piękny moment przerwał nam Louis, który wparował do pokoju.
-Czy tobie kompletnie odbiła! Jak mogłaś coś takiego zrobić!- wydzierał się na mnie.
-To my was zostawimy.- powiedziała Al. Wszyscy zaczęli po kolei wychodzić z pomieszczenia. Dzięki, wielkie dzięki. Fajnie, że można na was liczyć. Popatrzyła na Louisa. Był mega wkurzony.
-Dlaczego to zrobiłaś?- zapytał szorstko.
-A dlaczego ty ją tak bronisz?- zapytałam
-Odpowiedz mi!- rozkazał.
-Chciałam sobie zażartować.- mruknęłam
-Bardzo udany żart.- prychnął.
-Ty też robiłeś tak Harry'emu.- broniłam się.
-Ja wrzucałem SAMO zabezpieczenie na ubrania. Dlaczego jesteś dla niej taka wredna.
-Dlaczego ty ją bronisz?!
-Nie znasz jej. Nie wiesz co przeszła. Nie wiesz jaka jest.
-Och. A ty to niby wiesz. Jakoś nie widać, żebyś znał ją lepiej ode mnie. Nie widzisz jaka jest naprawdę. Jest wredną suką!- krzyknęłam
-Nie nazywaj jej tak.- warknął Tomlinson.
-Bo co. Co mi zrobisz. Już wystarczająco mnie skrzywdziłeś. Jednak jesteście sobie warci. Wszystko zniszczyłeś Louis. Spieprzyłeś naszą przyjaźń.- powiedziałam. Po pliczku spłynęła samotna łza. Spojrzałam w oczy chłopaka. Były takie piękne. Przeszklone niebieskie tęczówki oznaczały, że w oczach bruneta pojawiły się łzy. Nie mogłam dłużej na niego patrzeć. Ubrałam się i wyszłam na świeże powietrze.
Oczami Louisa.
-Bo co. Co mi zrobisz. Już wystarczająco mnie skrzywdziłeś. Jednak jesteście sobie warci. Wszystko zniszczyłeś Louis. Spieprzyłeś naszą przyjaźń.- powiedziała. Po jej policzku spłynęła łza. Chciałem ją wytrzeć, ale się powstrzymałem. Bałem się, że mnie odtrąci. Patrzyłem na jej piękną i delikatną twarz. Zraniłem ją. Tak bardzo ją zraniłem. To koniec naszej przyjaźni. Ma rację to wszystko moja wina. Straciłem osobę, na której cholernie mi zależy. Jesteś dupkiem Tomlinson! Dziewczyna odwróciła się ode mnie i ruszyła w stronę drzwi frontowych. Usłyszałem trzask drzwi, opadłem na kanapę i schowałem twarz w rękach.
-Louis?- podniosłem głowę. I jak przez mgłę zobaczyłem Alessię.- Ty płaczesz?- usiadła obok mnie. Położyła dłoń na moich plecach.
-Straciłem ją. Spieprzyłem naszą przyjaźń.- wyszlochałem
-Wina nigdy nie leży po jednej stronie.- brunetka próbowała mnie pocieszyć.
-Teraz jest wyjątek.- odparłem.
-Wszystko będzie dobrze.- szepnęła.
Oczami Victorii.
Szłam przed siebie nie za bardzo wiedząc do kąt zmierzam. Moje serce rozbiło się jak szkło na milion kawałków. Dałam je Louis'owi, a on je upuścił. Zawiodłam się na nim. Myślałam, że mu na mnie zależy, że nigdy mnie nie skrzywdzi. Chyba oszukiwałam samą siebie. Od kiedy jestem w Londynie wszystko się sypie. Nic nie idzie po mojej myśli. Najpierw nie mogłam znaleźć pracy, potem złamałam rękę, poznałam wnerwiającą idiotkę, która mnie nienawidzi, a teraz straciłam przyjaciela. Inaczej wyobrażałam sobie pobyt w stolicy Anglii. Zatrzymałam się i rozejrzałam wokół siebie. Nie miałam pojęcia gdzie jestem. Nigdy nie byłam w tej części Londynu. Wyjęłam telefon z torebki z zamiarem zadzwonienia po kogoś. Uśmiechnęła się kiedy zobaczyłam jak podpisałam Lou- Mr. Carrot. Uśmiech zniknął tak szybko jak się pojawił, gdy tylko przypomniałam sobie co dzisiaj zaszło. Postanowiłam zadzwonić do Liam'a. Nagle...
_______________________________________________
Jest kolejny rozdzialik. Przepraszam, że tak późno, ale miałam strasznie dużo nauki. Najpierw egzaminy teraz, jeszcze trzeba się poprawiać. Trochę komplikacji, ale przecież gdyby wszystko było super to byłoby nudno. Lubię kończyć w takich momentach. Jak myślicie co się stanie?

.jpg)