Strony

piątek, 21 lutego 2014

ROZDZIAŁ 5


            Od czasu kiedy poznałam One Direction osobiście minął tydzień. Polubiłam ich. Spędzamy ze sobą dużo czasy. Najpierw praca, a potem rozrywka. Dzisiaj razem z Alessią, nocujemy u chłopaków.
-Macie strój kąpielowy?- zapytała Liam wpuszczając nas do domu.
-O nie. Zapomniałyśmy.- Alessia walnęła się lekko w czoło.
-Musimy po nie pojechać.- odparłam z niechęcią.
-Louis was zawiezie.
-To jedźcie sami. Mi się nie chce.- popatrzyłam na moją przyjaciółkę wrogo. Wiem, że kłamie. Chciała, żebym jechała sama z Louisem.
                                                    
                                                       ***
-Daj mi pięć minut.- powiedziałam do Lou i pobiegłam po stroje.
-Ok.- powiedział.

-Już. Możemy jechać.- oznajmiłam.
-Jeździsz konno?- zapytał trzymając zdjęcie, na którym jestem razem z siwym koniem.
-Tak. Od 13 lat.- odpowiedziałam i zaczęłam wkładać trampki.
-No to mam kolejną informację o tobie.- brunet uśmiechnął się tajemniczo. Wyszliśmy na zewnątrz i skierowaliśmy się do samochodu. Lou otworzyła mi drzwi, a ja wsiadłam do środka. Zaraz koło mnie znalazł się brunet.

-Gdzie my jedziemy?- jechaliśmy w zupełnie inną stronę.- Przecież wasz dom jest tam.- wskazałam ręka za siebie.
-Porywam cię na trochę.
-Uważaj bo mogę zgłosić to na policję.- żartowałam, na co Louis głośno się zaśmiał się.

            Jechaliśmy około czterdziestu minut. Znajdowaliśmy się na przedmieściach Londynu. Tu nie było już wysokich wieżowców, ogromnych telebimów, nie było słychać pisków opon. Na ulicach było spokojnie, ani jednego żywego ducha.
-A teraz zamknij oczy. Tylko nie podglądaj. Powiem ci kiedy możesz otworzyć.- rozkazał mi Lou.
-Ok, ok.- zgodziłam się.

           Czułam jak skręcamy, jeszcze chwilę jechaliśmy, aby w końcu się zatrzymać. Louis otworzył mi drzwi i pomógł wysiąść z samochodu.
-Możesz otworzyć oczy.- powiedział.

           Powoli podniosłam powieki. Promienie słońca oślepiły mnie na chwilę. Kiedy w pełni odzyskałam wzrok, ujrzałam stadninę koni. Była ogromna i bardzo zadbana. Po lewej stronie znajdowała się trzy ujeżdżalnie, na jednej z nich galopował jakiś jeździec ze swoim rumakiem.

-Pomyślałem, że długo nie jeździłaś.- odezwał się Lou po dłuższym milczeniu.
Ze szczęścia rzuciłam mu się w ramiona i szepnęłam "dziękuję".
-Czego nie robi się dla przyjaciół.- powiedział gładząc moje włosy.
-Czy ty... ty nazwałeś mnie swoją przyjaciółką?- zapytałam patrząc mu w oczy. W odpowiedzi otrzymałam lekkie kiwnięcie głową w górę i w dół. Przytuliłam się mocniej.
   
           To miłe usłyszeć od kogoś, że jest się jego przyjacielem i, że zawsze można na niego liczyć.
-Może chcesz pojeździć?- zaproponował brunet.
-Oczywiście!- wykrzyknęłam i wyswobodziłam się z objęć chłopaka.
Poszliśmy do stajni. Rozejrzałam się i przy jednym z boksów dostrzegłam dziewczynę o blond włosach i ślicznych brązowych oczach. Wyglądała na moją rówieśniczkę.
-Przepraszam?- podeszłam do niej.- Gdzie mogłabym znaleźć pracowników? - zapytałam.
Dziewczyna rozejrzała się i powiedziała.
-Zaraz kogoś zawołam. Tak przy okazji jestem Margaret, ale mów mi Meg.- przedstawiła mi się.
-Jestem Victoria, a to jest Louis.- dziewczyna dłużej zatrzymała swój wzrok na chłopaku.
-Zaraz przyjdę.- powiedziała i zniknęła za drzwiami głównymi stajni.

- Ale się na ciebie gapiła.- zauważyłam.
-Zazdrosna?- Louis przybliżył się do mnie.
-Nie.- prychnęłam i odepchnęłam bruneta.
-No i nawet nie masz o co, bo nie jest w moim typie.- dokuczał mi.
-O. To jakie są w twoim typie?- zapytałam zaciekawiona.
-Kiedyś się dowiesz.- uśmiechnął się tajemniczo.

           Nie minęło dużo czasu kiedy przyszła Meg z jakąś kobietą. Była wysoka i miała kręcone brązowe włosy. Myślę, że miała około 40 lat.
-Chciałabyś pewnie pojeździć?- zapytała kobieta.- Ja jestem Helen. Na jakim poziomie jeździsz?
-Na zaawansowanym. Jeżdżę od 13 lat.- odpowiedziałam.
-Myślę, że ten koń będzie najlepszy.- pokazała mi pięknego karego konia pełnej krwi angielskiej o imieniu Totalus. Piękne imię.- Tam są wszystkie rzeczy.- wskazała na drzwi znajdujące się po prawej stronie na końcu stajni.- Sprzęt jest podpisany. Myślę, że sobie poradzisz. Jak coś to wołaj.

-Piękny.- powiedziałam.- Pomożesz mi przynieść rzeczy?- zapytałam Louisa.

           Po jakiś dziesięciu minutach stępowałam już na koniu. Potem ruszyłam kłusem. Następnie kłus zmienił się w galop. Kocham galopować, czuję się wtedy taka wolna, jakbym stanowiła jedną całość z rumakiem. Wiatr rozwiewał moje włosy i grzywę konia. Czułam jak bum unosiła się w powietrzu. Chwile spędzone na grzbiecie konia są dla mnie niezwykłe, magiczne i jedyne w swoim rodzaju. Skręciłam i znalazłam się na wprost przeszkody. Po chwili skoczyłam. Byłam szczęśliwa. Tak bardzo mi tego brakowało. W Cambridge prawie codziennie byłam w stajni i zajmowałam się końmi. Nie miałam własnego, ale zajmowałam się Elitą - jasno siwym koniem andaluzyjskim. Rodzice nie chcieli zgodzić się, żebym miała własnego konia. Mówili, że to za duży wydatek i takie tam.
           Przeszkoda mająca metr dwadzieścia pięć to dla mnie stanowczo za mało. Poprosiłam Louisa, żeby zwiększył ją do metr pięćdziesiąt pięć. Na początku nie chciał się zgodzić, ale użyłam mojego uroku osobistego i zadziałało.
Znajdowałam się tuż przed przeszkodą. Zrobiłam pół siad, koń wybił się. Jednak coś poszło nie tak. Wyskoczyłam z siodła. Próbowałam złapać się siodła, żeby nie spaść, ale nie udało się. Wylądowałam na ziemi. Poczułam przeszywający ból w lewej ręce, która kiedyś była złamana. Louis natychmiast podbiegł do mnie.
-Coś ci się stało?- zapytał chłopak troskliwym głosem.
-Ręka strasznie boli.- wskazałam na rękę.- Mam nadzieję, że to nic poważnego.
-A ten stoi jakby nigdy nic.- powiedział Lou patrząc na stojącego obok konia. Zaśmiałam się. On zawsze potrafi rozśmieszyć.
-Jedziemy do szpitala.- oznajmił brunet i pomógł mi wstać.
Powiedzieliśmy o wszystkim Helen, a ona spokojnie odparła, że zajmie się koniem. Pomyślałam o Meg i zaproponowałam, żeby pojechała z nami, mogłaby poznać resztę chłopaków i moja przyjaciółkę. Bardzo się ucieszyła.

-Na szczęście to nic poważnego. Ręka jest zwichnięta, miałaś szczęście biorąc pod uwagę, że wcześniej była złamana.- rzekł doktor.- Trzeba ją nastawić.
Lekko wzdrygnęłam się na te słowa. Strasznie boję się bólu. Kiedy boli mnie głowa od razu biorę tabletki. Spokojnie Victoria, to tylko chwilowy ból. Dasz radę. Jesteś silna, pamiętaj!
          Lekarz wziął moją rękę odwróciłam wzrok. Chwyciłam dłoń Louisa. Ścisnęłam ja mocno i zamknęłam oczy. Poczułam mocny, ale chwilowy ból. Po chwili doktor powiedział, że już po wszystkim i teraz trzeba tylko założyć gips.
-Za 2-3 tygodnie zdejmiemy gips. Za tydzień przyjdź na kontrolę.- powiedział doktor. Grzecznie się pożegnaliśmy i wyszliśmy na korytarz gdzie czekała Meg.

                                                         ***

-Gdzie wy do cholery byliście!- usłyszałam głos Alessi zbiegającej po schodach. Gdybyście widzieli jej minę, kiedy mnie zobaczyła. Padlibyście ze śmiechu.- I z czego wy się śmiejecie.- Popatrzyła na mnie i na Louisa.
-Z twojej miny.- powiedział Lou ledwo powstrzymując śmiech.
-Bardzo śmieszne.- syknęła.- Co się stało?- zwróciła się do mnie.
-Spadłam z konia i zwichnęłam rękę. To jest Meg.- powiedziałam.
-Jestem Alessia.- przedstawiła się.- Mieliście pojechać tylko po stroje, ale nie! Mogliście zadzwonić, już myśleliśmy, że coś wam się stało.
-Chodź Meg, poznasz resztę chłopaków.- powiedziałam do blondynki. Była trochę speszona. Pewnie nie wiedziała jak ma się zachować kiedy ja i Lou umieraliśmy ze śmiechu, a moja przyjaciółka na nas wrzeszczała.

          Poszliśmy do salonu. Chłopaki siedzieli na kanapie i oglądali jakiś film.
-No wreszcie. Gdzie wy się szwendacie.- powiedział Harry, a gdy zobaczył Meg dodał.- O koga ja tu widzę. Jestem Harry.- podszedł do dziewczyny i wyciągnął do niej dłoń. Nawet nie zauważył mojej ręki.
-Meg.- dziewczyna odwzajemniła uśmiech chłopaka i podał mu rękę. Loczek wykorzystał to i przyciągnął dziewczynę do siebie i przytulił ją. Matko! Przecież widzi ją pierwszy raz i już ją przytula.
Kiedy Harry wypuścił Meg z uścisku, była lekko oszołomiona. Zmroziłam chłopaka wzrokiem, a ten wyszeptał tylko "No co?" i wzruszył ramionami.
-Co ci się stało- spytał Naill.
-Spadłam z konia i zwichnęłam rękę.- odpowiedziałam.
-O dopiero zauważyłem. Mogę podpisać się pierwszy?- Hazza jaki ty spostrzegawczy.
-Nie.- powiedziałam i wystawiłam mu język.- Pierwsza podpisze się Alessia.- Brunetka wzięła długopis i podpisała się. Po krótkim czasie mój gips już był cały zamalowany.
         Kiedy Meg przywitała się z resztą, usiedliśmy wszyscy na tarasie i zaczęliśmy rozmawiać. Margaret opowiedziała nam trochę o sobie. Ma dziewiętnaście lat, chodzi do szkoły aktorskiej. Marzy, żeby zostać aktorką i zdobyć Oscara. Ma młodszego o sześć lat brata. Konno jeździ od sześciu lat.

         Gdy wszystkim znudziło się siedzenie poszli wykąpać się w basenie. Ja niestety nie mogła ze względu na gips, więc pożyczyłam mój strój kąpielowy Meg. Zayn był tak miły, że skoro i tak nie umie pływać do zostanie ze mną.
-Mogę zadać ci pewne pytanie?- odezwał się Mulat, kiedy wszyscy już poszli. Skinęłam głową na potwierdzenie.
-Skąd pochodzi Alessia? Bo nie jest stąd, prawda?- zapytał.
-Tak nie jest stąd. Urodziła się we Włoszech, w Mediolanie.- odpowiedziałam.
-Tak przeczuwałem. Powiesz mi coś o niej?- chłopak popatrzył na mnie z nadzieją.
-Niech sama coś ci o sobie powie.- odparłam.
-No proszę.- Zayn nie dawał za wygraną.
-Nie. Mogę ci tylko podpowiedzieć, że jesteśmy jak dwie krople wody.- powiedziałam.
          Chłopak chciał coś powiedzieć, ale nie zdążył bo podbiegł do nas cały mokry Harry i przytulił mnie. W rezultacie miałam przemoczoną koszulkę i spodenki.
-Styles!!- krzyknęłam.- Zobaczysz zemszczę się kiedyś.- powiedziałam groźnie. Harry pokładał się ze śmiechu.- Teraz jestem cała mokra.
-Przebierzesz się.- wykrztusił Loczek.
-Heh, przebierzesz się.- powiedziałam przedrzeźniając go i poszłam do pokoju, żeby się przebrać. Mądra ja przewidziałam, że coś takiego może się stać i wzięłam więcej ubrań.

          Kiedy wyszłam na taras ubrana w suche rzeczy od razu zauważył mnie Louis, stojący przy basenie. Popatrzył się na mnie z łobuzerskim uśmiechem i cały mokry rzucił się w moją. Nie zastanawiając się zaczęłam uciekać.
-Jestem od ciebie szybsza Tomlinson!- krzyknęłam.
-Zaraz się zmęczysz! Masz rękę w gipsie!- odpowiedział.
-Nie wiesz z kim zadzierasz!
         Ganialiśmy się jeszcze przez chwilę. Ja mogłabym jeszcze pobiegać, ale Lou już zdychał.
-Mówiłam.
-Będę... ćwiczyć... i ... wtedy ... zobaczysz.- wysapał.
-Powodzenia.- powiedział Zayn i poklepał Lou po plecach.

                                                         ***
          Opadłam na kanapę. Dzisiejszy dzień strasznie mnie zmęczył. Usłyszałam krople deszczu obijające się o ziemię. Spojrzałam przez okno. Chmury przysłoniły słońce. Gdzie nie gdzie promienie słoneczne bezskutecznie próbowały przedrzeć się przez warstwę obłoków.
          Poczułam jak kanapa ugina się pod czyimś ciężarem. Odwróciłam głowę i moim oczom ukazał się piękny uśmiech Louisa, w ręku trzymał kubek gorącej czekolady.
-Czy ty czytasz w moich myślach?- uśmiechnęłam się i wzięłam kubek od bruneta.
-No pewnie. Lepiej uważaj o czym myślisz.- chłopak pogroził mi palcem. Po chwili wybuchnęliśmy śmiechem.
-Gdzie są wszyscy?- zapytałam kiedy wreszcie się uspokoiliśmy.
-Zayn, Alessia i Harry gdzieś wyszli. Liam jest u siebie, a Niall...
-W kuchni.- przerwałam mu.
-Nie trudno się domyśleć.- powiedział.
           Wieczór minął mi na miłej rozmowie z Louisem. Gadaliśmy dosłownie o wszystkim. Począwszy od wspomnień z dzieciństwa, a skończywszy na rozważaniu co jest lepsze- coca cola czy pepsi. Jednogłośnie stwierdziliśmy, że wolimy coca colę. Wygadałam się trochę na mój temat. Louis nie mógł przestać się śmiać, gdy powiedziałam mu, że jak byłam mała to myślałam, że frytki rosną na drzewie. Powiedziałam mu też, że boję się wystawiać nogi poza kołdrę z myślą, że mnie pożre. Ale Louis wcale nie był gorszy! W dzieciństwie myślał, że świat był kiedyś czarno biały, a Ziemia jest płaska. Tak dobrze nam się rozmawiało, że nie zauważyłam nawet kiedy zasnęłam.




______________________________
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Tak jak obiecałam jest dłuższy. Na razie jest spokojnie, ale później trochę namieszam.
     



środa, 12 lutego 2014

ROZDZIAŁ 4

          Powróciłam z powrotem na Ziemię i odwróciłam się. Ujrzałam Louisa. Stał bardzo blisko, lekko się przestraszyłam i odruchowo odsunęłam się od niego.
-Boisz się mnie?- zapytał Louis.
-Nie. Trochę się zamyśliłam.- odpowiedziałam.
-Czemu nie śpisz?
-A ty?
-Zapytałem pierwszy.
-Nie mogę zasnąć. Teraz twoja kolej.
-Co za zbieg okoliczności. Ja tak samo.- Lou uśmiechnął się słodko. - Morze opowiesz mi coś o sobie.- widząc moje pytające spojrzenie dodał - Chciałbym cię lepiej poznać.
-O nie tak łatwo nie będzie.- chciałam się trochę z nim zabawić.- Musisz się trochę wysilić, aby mnie poznać. A tak po za tym jest pierwsza w nocy.
-Co mam zrobić?- Tommo spojrzał na mnie pytająco.
-Nie wiem? Może po prostu mnie obserwować.- mówiąc to mrugnęłam do niego i poszłam do domu.


        Leżąc w łóżku zastanawiałam się, co ja właściwie robię? Jestem w domu One Direction, bawię się w jakieś podchody z Louisem, a przecież znamy się dopiero dwa dni. Muszę się trochę pohamować, w końcu pracuję dla nich. Alessia nie ma z tym problemu, czuje się jak u siebie w domu. Byłam zła na siebie. Przecież jeszcze wczoraj uważałam ich za rozpuszczone dzieciaki, którzy dostają wszystko. Ale czy nadal tak sądzę? A jeśli się nami znudzą? Zaprzyjaźnią się z nami, po czym zwolnią. Nie mogę przewidzieć przyszłości. Dla Royal Academy of Dance zrobię wszystko.
       

         Obudziły mnie delikatne promienie słońca padające na moją twarz. Usiadłam na łóżku, rozciągnęłam się i rozejrzałam po pokoju. Dopiero teraz mogłam przyjrzeć się całemu pomieszczeniu. Pokój skąpany był w pomarańczowo fioletowych barwach. Na przeciwko łóżka stał biały stolik z dużym lustrem, przy nim ustawione było zielone krzesło. Po prawej stronie stała czerwona półka z książkami, a po lewej komoda. Po dwóch stronach łóżka znajdowały się szafki nocne z niebieskimi lampkami. Bardzo fajne połączenie barw. Lubię takie kolorowe i przytulne pokoje.
           Zauważyłam leżącą obok mnie Alessię. Była wtulona w poduszkę. Wyglądała tak uroczo, że nie miałam serca jej budzić. Wstałam i udałam się do kuchni. Już na korytarzu dochodziły do mnie radosne głosy. Liam i Niall już nie spali.

-Cześć.- przywitałam się.
-Cześć.- odpowiedzieli mi wzajemnie. Niall oczywiście z pełną buzią.
-Jesteś głodna?- zapytał troskliwie Liaś.
-Trochę.- powiedziałam i od razu poczułam burczenie w brzuchu.
-To co chcesz zjeść?- spytał Liam.
-Ale ja samo mogę zrobić sobie jedzenie.- zaprotestowałam.
-Jesteś gościem. Poza tym nie wiesz gdzie co jest.- chłopak nie dawał za wygraną więc pokiwałam głową na potwierdzenie.
-Z czym chcesz kanapki? Z wędliną, serem czy z dżemem?
-Z dżemem.- Odpowiedziałam bez wahania.

Po chwili do kuchni wszedł Louis. Siadł naprzeciwko mnie i przyglądał mi się.
-Wolisz dżem truskawkowy czy jabłkowy?
-Truskawkowy.

Jedząc moje pyszne kanapki i pijąc herbatę czułam się trochę niekomfortowo, ponieważ Lou bez przerwy się na mnie gapił. Wreszcie nie wytrzymałam.
-Możesz mi powiedzieć czemu się tak mi przyglądasz?- zapytałam zdenerwowana.
-Mówiłaś, że aby lepiej cię poznać mam cię obserwować.- odrzekł spokojnie chłopak. - I miałaś rację. Dzięki temu można dowiedzieć się wielu rzeczy.
-Na przykład?- byłam ciekawa.
-Na przykład, że wolisz dżem truskawkowy od jabłkowego.- oznajmił. A ja zaśmiałam się lekko, na co Lou odpowiedział mi szerokim uśmiechem.
-To dużo już o mnie wiesz.- wstałam i poklepałam go po ramieniu.

          Wyszłam na taras i zobaczyłam Zayna rozmawiającego z Alessią. Kiedy skończyli pogawędkę, a Zayn sobie poszedł. Podbiegłam do Alessia.
-O czym gawędziliście?- byłam strasznie ciekawa.
-A co ty taka wścibska.- żartowała brunetka. Po chwili dodała.- Zayn pytał się o moje pochodzenie.
-I co mu powiedziałaś?- zapytałam.
-Odpowiedziałam mu, że musi zgadnąć.
Przybiłam piątkę z przyjaciółką.
-Louis wczoraj też chciał mnie lepiej poznać.- powiedziałam.
-Znając ciebie pewnie chcesz popatrzeć jak się męczy.
-Inaczej nie byłabym sobą.
 -Lubisz ich.- oznajmiła moja przyjaciółka.
-Przekonuje się do nich.- odparłam.
               Alessia uśmiechnęła się. Wiem, że jest szczęśliwa. Nie mogę tego zepsuć.


-Co chcecie dzisiaj robić?- zapytał Harry.
-Nie będziemy pracować?- zdziwiłam się.
-Nieee.- oświadczył Lou.
-Wy coś wymyślcie.- zaproponowała Al.

             Tak więc trzeci dzień znajomości z One Direction upłynął na wrzucaniu się do basenu, tańczeniu, śpiewaniu i oglądaniu filmów, wygłupianiu się. Parę razy udało mi się uniknąć wrzucenia do wody. Dowiedziałam się bardzo interesujących rzeczy o chłopakach, które w przyszłości na pewno mi się przydadzą. Między innymi wiem, że Liam boi się łyżek. Początkowo myślałam, że mnie wkręcają, no bo jak można bać się łyżek?! I niby w jaki sposób Liam je zupę? Jeśli Liam zajdzie mi kiedyś za skórę to mam na niego sposób. Zayn nie umie pływać. To był dla mnie szok. Zayn nie wygląda na chłopaka, który nie umie pływać. Wciąż nie mogę przestać się dziwić. Tak naprawdę, wreszcie czuję, że żyję i jestem wolna.
           



________________________________
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Jakoś nie jestem zadowolona z tego rozdziału. Wyszedł strasznie krótki i taki nijaki. Następny pojawi się niedługo, na pewno w przyszłym tygodniu i będzie dłuższy.





niedziela, 2 lutego 2014

ROZDZIAŁ 3

         Obudziłam się o siódmej więc wstałam i poszłam do salonu oglądać telewizję. Pół godziny później dołączyła do mnie Alessia. Około ósmej zaczęłyśmy się powoli zbierać. Przy śniadaniu zastanawiałyśmy się jak będzie wyglądać nasza praca z nimi. Przyznam, że myślałam, że są rozpieszczeni i zadufani w sobie po pierwszym wrażeniu mogę stwierdzić, że się myliłam. Czas pokarze jacy są naprawdę.

          Punktualnie o dziesiątej byłyśmy już w umówionym miejscu. Chłopaki też już tam byli. Dobrze, że się nie spóźnili, nie lubię spóźnialskich. 
-To co możemy jechać?- zapytał Liam.
-Dokąd?- zdziwiłam się.
-Musimy pokazać wam to i owo.- Louis był dość tajemniczy.
-Nie będziemy pracować?- spytałam.
-Nie.- odpowiedział Harry.
-Ok. No to jesteśmy gotowe. Możemy jechać.- powiedziała Alessia.


           Chłopaki pokazali nam miejsce gdzie nagrywają płyty, ćwiczą choreografie, siłownię i wiele innych budynków związanych z ich pracą, ale również z nią nie związane. 
           Na koniec pojechaliśmy do ich domu. Był wielki, urządzony w stylu nowoczesnym. Do domu wchodzi się drewnianymi drzwiami z szybą. Po przekroczeniu progu widzimy duży przedpokój. Po prawej stronie znajduje się przestronny salon urządzony w brązowo-beżowych kolorach, na środku stała kanapa, a na przeciwko jej wisiał telewizor. Jedną ścianę salony zajmują okna i szklane drzwi prowadzące na taras. Zaraz za kanapą stoi czarny fortepian. Po przeciwległej stronie znajduje się bordowo biała kuchnia z dużym oknem i łazienka w odcieniach bieli, czerni i fioletu. Na wprost drzwi wejściowych jest pokój gościnny. Mijając łazienkę widzimy schody prowadzące do pokoi chłopaków. Po lewej stronie znajdują się pokoje Louis'a i Liam'a, po prawej natomiast Zayn'a i Harry'ego. Na przeciwko schodów jest pokój Naill'a. Każdy pokój ma oddzielną łazienkę. Pokoje były ogromne i bardzo różne. Pokój Zayn'a jest mroczny, ściany ma pomalowane na ciemny bordowy i niebieski. Louis to chyba największy bałaganiarz. Jego ubrania walają się wszędzie. Naill ma pełno jedzenia w pokoju. Liam wszystko poukładane i uporządkowane. Harry natomiast ma mnóstwo zdjęć, ciężko będzie wcisnąć więcej obrazków.











-I jak? Podoba wam się?- zapytał Zayn.
-Macie poczucie stylu.- powiedziałam.- Jest pięknie.
-Chodźcie zobaczycie ogród.- zaproponował Harry.

            Ogród jest przepiękny. Mnóstwo roślin. Przeważają drzewa i krzewy, ale kwiaty też się znajdą. Ciekawe czy mają ogrodnika. Wątpię w to, że sami się wszystkim zajmują. W ogóle nad czym ja się zastanawiam? To jasne, że mają ogrodnika, gdybym zarabiała tyle co oni też bym go miała. Przez szklane drzwi w salonie wychodzi się na taras, gdzie stoją stół z krzesłami i trzy leżaki. Ścieżka wyłożona białym marmurem prowadziła do basenu. 


-To co możemy zaczynać?- zapytał Niall.
-Zaczynać co?- dopytywałam się.
-Zaczynać przygotowania do ogniska.- odpowiedział mi Louis.
-Na które oczywiście jesteście zaproszone. dodał Zayn.
-Super.- ucieszyła się Alessia. Ja nie byłam tak strasznie zadowolona. Jeszcze im nie ufam na tyle, żeby zostać u nich na ognisku. Pewnie mnie nie rozumiecie, ale trudno.
-Niall, Harry zajmijcie się jedzeniem. Louis zajmiesz się muzyką, a ty Zayn rozpalisz ognisko. Ja ogarnę resztę.- rozkazał Daddy.
-Ok.- powiedział Lou.- Voctoria, chcesz mi pomóc?- zwrócił się do mnie.
-Tak. Jasne.- odpowiedziałam trochę zaskoczona. Dlaczego ja, a nie Alessia.
-To ja mogę pomóc Niall'owi i Harry'emu.- powiedziała moja przyjaciółka, uśmiechając się do mnie w taki sposób jak by mówiła "a nie mówiłam?". W zamian rzuciłam jej groźne spojrzenie.

           Poszłam z Louisem do salonu i wspólnie zaczęliśmy wybierać muzykę. Przy tym bardzo fajnie nam  się rozmawiało. Lou jest strasznie zabawny, zupełnie tak jak ja. Kiedy wybraliśmy już piosenki poszliśmy po odtwarzacz. 
Kiedy inni jeszcze coś robili ja wyszłam na taras i oparłam się o poręcz. Po chwili przyszedł Lou.
-Nie jesteś naszą fanką tak jak twoja przyjaciółka.- powiedział.
-Dlaczego tak myślisz?- zapytałam.
-Zachowujesz się inaczej niż ona. Bardziej normalnie.
-Przepraszam za nią, ona bardzo was lubi i może się nie kontrolować.- zaczęłam przepraszać.
-Spoko.- odpowiedział chłopak.- Bardzo często jest gorzej. Na castingi wiele dziewczyn  przychodziło tylko po to, aby zrobić z nami zdjęcie lub wziąć od nas autograf. Czasami jest to męczące.
-Mam nadzieję, że nie wybraliście nas tylko dlatego, że zachowywałyśmy się normalnie.
-Nie skąd. Jesteście niezwykłe. Same pewnie o tym wiecie.- pochwalił nas. A moje policzki oblały się różem.
-Zarumieniłaś się.- powiedział.
-Nie, nie. Wydaje ci się.- zaprzeczyłam, co spowodowało, że zarumieniłam się jeszcze bardziej.
-O, a teraz jeszcze bardziej.- Lou próbował mi dokuczyć.- Widzę, że pochwały dobrze na ciebie działają. Ślicznie wyglądasz jak się rumienisz.

To co powiedział sprawiło, że się zawstydziłam i stałam się jeszcze bardziej czerwona.
-Cześć. Idę włożyć głowę pod kran.- zażartowałam i pomachałam mu ręką.

                Postanowiłam, że pójdę do kuchni i zobaczę jak idzie przygotowywanie jedzenia. Gdy weszłam do kuchni przeżyłam szok. To co zobaczyłam nie mieści się w głowie. Wszędzie był rozsypany makaron. Gdzie nie gdzie leżały rozbite jajka. Harry, Niall i Alessia rzucali w siebie mąką. Kiedy mnie zobaczyli spojrzeli po sobie i wszyscy rzucili we mnie mąką. Ja nie pozostałam dłużna i zrobiłam to samo. Przypomniałam sobie o Louisie i pobiegłam na taras z mąką. Tak jak myślałam stał w tym samym miejscu co przedtem. Podbiegłam do niego i obsypałam go mąką.
-Pożałujesz tego!- wykrzyknął i zaczął mnie gonić po ogrodzie. Gdy wreszcie mnie dopadła, wziął mnie na ręce i skierował się w stronę basenu.
-Jak myślisz co cię teraz czeka?- droczył się ze mną.
-Nie Louis! Nie rób tego! Nie mam ża...- nie dokończyłam bo musiałam nabrać powietrza. W ułamku sekundy znalazłam się w wodzie.
-... żadnych ubrań.- dokończyłam po wynurzeniu się.
-Coś wymyślimy.- powiedział chłopak.- Choć musisz się wysuszyć.- podał mi rękę.
-Och. Teraz to jesteś taki dobry.- wyminęłam jego rękę i skierowałam się w stronę domu. Lou podążył za mną.

-Ja wrzuciłem cię do wody, więc ja muszę teraz tobie pomóc.-nalegał Louis.
-Dobra. Daj mi jakiś ręcznik i ubrania.- zgodziłam się.
Wziął ręcznik leżący na leżaku i okrył mnie nim.
-Chodź ze mną.- powiedział, a ja posłusznie wykonałam jego polecenie.

Lou otworzył szafę i zaczął szukać jakichś ubrań.
-Łap.- powiedział i rzucił mi ciuchy.
-Damskie dresy?- zapytałam zdziwiona.
-Mam cztery siostry.- wyjaśnił mi.- Charlotte zostawiła. Niestety nie mam damskiej bluzki.
-Nie szkodzi.- powiedziałam, po czym poszłam do łazienki.

Wychodząc z łazienki usłyszałam:
-Do twarzy ci w męskich ubraniach.- To był już kolejny komplement Louisa.
-Wiem.- uśmiechnęłam się zadziornie i poszłam na dół pomóc w ogarnięciu tego całego bałaganu.

Cała trójka odpowiedzialna za burdel powoli brali się za sprzątanie, kiedy wszedł Liam.
-OMG!! Co wyście narobili?!?!- przestraszył się na ten widok.- Nie można was zostawić ani na chwilę.
Zaraz po nim wszedł Zayn.
-Widzę, że świetnie się bawiliście. Czemu mnie nie zawołaliście?- Zayn najwyraźniej żałował, że go tu nie było.
-Jeszcze ciebie tu brakowało.- powiedział Liam.- A ciebie pewnie Louis wrzucił do basenu.- widząc moje zdziwione spojrzenie dodał - Wywnioskowałem to po koszulce. Pokiwałam głową na potwierdzenie.

           Szybko posprzątaliśmy kuchnię i udaliśmy się na ognisko. Liam naprawdę się postarał. Wokół ogniska porozstawiane były ławki, na których leżały poduszki i koce. Uroku dodawały także pochodnie.  Pomiędzy dwoma drzewami rozwieszony był hamak.
           Gdy skończyłyśmy z Alessią podziwiać to miejsce zaczęłyśmy piec kiełbaski. Po skończeniu jedzenia zaczęliśmy tańczyć. Kiedy usłyszałyśmy Crazy in Love dałyśmy popis swoich umiejętności, za co zostałyśmy wynagrodzone brawami. Chłopaki poprosili nas o nauczenie ich układu do tej piosenki. Zabawnie wyglądali przy tym celowo się wygłupiali. Później Niall przyniósł gitarę i zagrał kilka piosenek z ich repertuaru. Przy Little Things Alessia zaczęła przysypiać. Była tak nieprzytomna, że Zayn musiał wziąć ją na ręce i zanieść do pokoju gościnnego. Ja oczywiście protestowałam mówiąc, że powinnyśmy już jechać, ale powiedzieli, że o tak późnej porze nigdzie nas nie wypuszczą. Nie miałam wyboru.

             Jakieś pół godziny później wszyscy powoli szli śladem Alessii. Zgasiliśmy ognisko, posprzątaliśmy wszystko i poszliśmy do swoich pokoi. Nie mogłam zasnąć. Byłam podekscytowana dzisiejszym dniem. Postanowiłam wyjść na taras.
             Było ciepło, wiał przyjemny wiatr. Ogród oblany był światłem księżyca. Na niebie błyszczały gwiazdy. Zamknęłam oczy i przysłuchiwałam się śpiewu ptaków. Otaczający mnie świat jakby przestał istnieć, przeniosłam się do krainy, do której wstęp miałam tylko ja. Czas stanął w miejscu.
Nagle poczułam czyjś oddech na szyi.


______________________________________
Musiałam skończyć w takim momencie. Wybaczcie. Zapraszam do komentowania. Komentarze zachęcają mnie do pisania.