Strony

niedziela, 8 czerwca 2014

Dobra i zła wiadomość.

To może na początek, zacznę od tej złej wiadomości. Zawieszam bloga. Nie mam siły, chęci ani weny do pisania tego opowiadania. Nie podoba mi się, moim zdaniem jest słabe i mało ciekawe.

Czas na dobra wiadomość. Zakładam nowego bloga z zupełnie innym opowiadaniem!! Jestem zadowolona z nowej historii i straaasznie podekscytowana. To będzie opowiadanie z Louis'em. Mogę zdradzić wam tytuł nowego FF- Behind The Mask.
Strasznie się cieszę, bo nowe opowiadanie mi się podoba i jakoś tak lekko mi się pisze.

Pierwszy rozdział pojawi się w poniedziałek.

ZAPRASZAM!!
                                                     

środa, 21 maja 2014

ROZDZIAŁ 7

             Obudziły mnie promienie słońca przedzierające się przez zasłony. Otworzyłam oczy i zobaczyłam słodko śpiącego Louis'a. Uśmiechał się przez sen. Spojrzałam na zegarek stojący na szafce nocnej- 9:00. Czas wstawać.

             W kuchni siedział Liam i Harry. Podkrążone oczy i rozczochrane włosy świadczyły o tym, że dopiero wstali.
-Cześć.- powiedzieli chórem.
-Cześć.- odpowiedziałam i zaczęłam robić sobie śniadanie.
-Jak się spało.- zapytał Liam kiedy usiadłam przy stole.
-Dobrze.-odpowiedziałam.
-Ciekawe czemu chciałaś spać z Louis'em. Przecież ty nie boisz się horrorów.- odezwał się Harry śmiesznie ruszając brwiami.
-Zboczeniec. Dobrze wiesz, że chciałam zrobić na złość Caroline.
-To tylko jeden powód?
-Zamknij się.- syknęłam.
-A co mi zrobisz?
-Jak będziesz smacznie spał, to wyprostuję ci włosy.- oznajmiłam. Chłopak się wystraszył i już nic nie powiedział.

-Cześć wszystkim.- usłyszałam zaspany głos Louis'a.
-Hej.- powiedzieliśmy.
-Czemu mnie nie zbudziłaś?- zapytał mnie Lou.
-Tak słodko spałeś, że nie miałam serca.- odparłam.
Louis wstał podszedł do lodówki, wyjął z niej pudełko marchewek i usiadł na przeciwko mnie.
-I to ci wystarczy?- wskazałam na opakowanie.
-Jakoś nie jestem głodny. Za dużo zjadłem wczoraj popcornu.
-Cześć.- w pomieszczeniu pojawiła się Caroline. Wszyscy się przywitali. Ja również. Nie chcę być niegrzeczna.
Dziewczyna podeszła do lodówki i wzięła sok. Stała tyłem do nas. Miała na sobie obcisłą bluzkę i krótkie spodenki ledwo zakrywające tyłek, ukazujące jej długie zgrabne nogi. Jej strój wyglądał na piżamę. Spojrzałam na chłopaków, wszyscy gapili się na jej gołe nogi. Wywróciłam oczami. Ech, faceci.


            Nagle dziewczyna odwróciła się. Widząc spojrzenia chłopaków lekko się uśmiechnęła. Ruszyła w naszą stronę. Kiedy odsuwała krzesło niespodziewanie wylała sok porzeczkowy na moją ulubioną bluzkę.
-Zrobiłaś to specjalnie!- krzyknęłam i wstałam z miejsca.
-Co? Niby czemu miałabym robić to specjalnie?- zapytała.
-Bo mnie nie lubisz.
-Kto powiedział, że cię nie lubię. Chyba ty mnie nie lubisz skoro wysuwasz bezpodstawne oskarżenia.- powiedziała.
-Chłopaki widzieliście to zdarzenie.- zwróciłam się do chłopaków.
-Myślę, że nikt tu nie zawinił. Ej pomyślcie, może czas się trochę lepiej poznać?- powiedział Lou. W tej chwili byłam na niego wściekła. Coś we mnie buzowało. No nie trzymajcie  mnie.
-To jak zgoda?- Caroline wyciągnęła do mnie rękę.
Co?! Ona chce się ze mną pogodzić. Nie, to niemożliwe. Jest dobrą aktorką, na pewno udaje, żeby pokazać jaka to ona dobra. Nie wytrzymałam. Wzięłam do ręki szklankę wody i wylałam ją na Caroline.
-Teraz jesteśmy kwita.- powiedziałam i wyszłam z kuchni.
            Wychodząc spojrzałam jeszcze na chłopaków. Ich miny były bezcenne. W przejściu minęłam moją przyjaciółkę, która była bardzo zdziwiona.          
           Ze złości trzasnęłam drzwiami od pokoju gościnnego. Podeszłam do mojej torby i wyjęłam z niej ubrania. Założyłam białą bluzkę w siateczkę, spodenki z wysokim stanem i lekki sweterek. Do tego na szyi zawiesiłam naszyjnik z dużym, czarnym krzyżem. Usiadłam przy biurku i pomalowałam rzęsy tuszem.
              Złość powoli opuszczała moje ciało. Mięśnie nie były już tak napięte. Ale cały czas myślałam o tej idiotce. Co ona takiego ma, że Louis wierzy w każde jej słowo. Czy on nie widzi, że na każdym kroku ona próbuje mnie upokorzyć. Nie. Ja się nie poddam. Chce wojny? Będzie ją miała. Chyba sama nie wie z kim zadziera.
             Nagle usłyszałam pukanie, a zaraz po tym ciche "Mogę wejść?".
-Proszę.- odpowiedziałam.
-To było niezłe.- odparł Harry.
-Dzięki.- uśmiechnęłam się.- Ale to dopiero początek.- dodałam
-Jestem bardzo ciekaw co będzie dalej.- oznajmił.
-Harry? A ty mi wierzysz?- zapytałam z nadzieją w głosie.
-No pewnie. Od razu było widać, że zrobiła to celowo. Nie rozumie jak Lou może ją bronić. Do tego jeszcze ją pociesza.- westchnął.
-Pociesza ją.- powiedziałam smutnie.
-Em... no... tak.- powiedział, a po chwili dodał.- Dziwie się temu bo przecież on...- urwał.
-Co on?- spytałam widząc zdenerwowanie chłopaka. Chyba powiedział trochę za dużo.
-No... no bo... on...ty... Ty jesteś dla niego bliższa niż Caroline, ale on jej wierzy bo owinęła sobie go wokół palca i teraz nim, że tak powiem, manipuluje.
-Słodko wyglądasz jak nie wiesz co powiedzieć.- zmieniłam temat i szeroko uśmiechnęłam się do Loczka. Chłopak odpowiedział mi tym samym.
-Mogę wejść.- ponownie usłyszałam pukanie i dobrze znany mi głos.
-Tak.- odparłam.
-No to ja zostawię was samych.- oznajmił Harry i wyszedł.
             Louis usiadł koło mnie. Siedzieliśmy chwilę w ciszy, widać było, że nie wie co powiedzieć. Ja na pewno się pierwsza nie odezwę. Brunet pocierał swoje dłonie. Był trochę zdenerwowany.
-Odpuść jej.- odezwał się w końcu.
Że co!!? Ja mam jej odpuścić.
-Co proszę!?- popatrzyłam na niego wrogo.
-Chciała się z tobą pogodzić.- powiedział.
-Nie. Chciała tobie zaimponować. Nie widziałeś, że specjalnie wylała ten sok na mnie?- zapytałam.
-Oj przestań. To był przypadek.
-Nie to nie był przypadek. To było zamierzane. Wszystko sobie zaplanowała. Najpierw rozleje na mnie sok, a potem przeprosi, ja jej wybaczę i wszyscy będą ją podziwiać jaka to ona dobra, pierwsza wyciągnęła rękę do zgody. O to jej chodziło.- mówiłam, wymachując przy tym rękami.
-Nie osądzaj tak szybko ludzi.- powiedział Lou.
-Ja mam nie osądzać?! To ona powinna nie osądzać. Od pierwszego spotkanie coś do mnie ma. A ty Louis. Jeśli jesteś moim przyjacielem to powinieneś mi wierzyć.
-Chciałbym, ale nie mogę.- spuścił głowę.
-Aha.- westchnęłam.- Myślałam, że jestem dla ciebie ważna, ale chyba się pomyliłam.- powiedziałam smutno. Wstałam i podeszłam do drzwi. Już miała je otworzyć kiedy za rękę załapał mnie Louis.
-Jesteś dla mnie ważna, bardzo ważna.- oznajmił.
-Nie, Lou.- kręciłam głową.- Gdybym była to byś mi uwierzył.- zabrałam rękę i odwróciłam się od niego.
Wyszłam na zewnątrz. Muszę to wszystko przemyśleć, poukładać sobie. To moja pierwsza kłótnia z Lou i do tego jaka poważna. Boję się pomyśleć co będzie dalej. A jeśli nasza przyjaźń nie przetrwa? Może tak miało być? Nie myśl o tym. Teraz pomyśl o czymś miłym.
-Chyba świeże powietrze dobrze na mnie działa.- powiedziałam do siebie. Do głowy przyszedł mi świetny pomysł. Wbiegłam do środka i zaczęłam szukać Alessi. Szybko ją znalazłam siedziała w salonie z Zayn'em i Harrym i oglądała jakiś serial. Zawołam moją przyjaciółkę.
-Idziemy na zakupu.- powiedziałam tak cicho, żeby nikt nas nie usłyszał.
-Teraz?- szepnęła zrezygnowana.
-Tak.- odpowiedziałam.- Idź po Meg i razem z nią namówcie Caroline na wspólne zakupy. Powiedźcie, że ja się zgodziłam.
-Co ty kombinujesz?- zapytała.
-Coś super.
           Brunetka tylko pokręciła głową i ruszyła w stronę schodów. Po jakiś pięciu minutach ujrzałam Al, Meg i Caroline jak schodzą po schodach. Alessia miała minę typu "Będą kłopoty", na twarzy Meg malowało się zdziwienie. A Caroline szła z dumnie podniesioną głową.
-Jednak coś dotarło do tej twojej pustej główki i chcesz się pogodzić.- powiedziała Carol z drwiącym uśmieszkiem.
-Po moim trupie.- prychnęłam. Na razie wszystko idzie po mojej myśli, Caroline zgodziła się na zakupy.

                                                               ***
-Już nie mogę.- jęczała Meg.- Nogi mi odpadną.
-Chodźmy już.- powiedziała Alessia.
-Nie, jeszcze jeden sklep.- odparłam i wskazałam ręką H&M.
-Nie rób sobie nadziei. I tak nic dla siebie nie znajdziesz.- Caroline popatrzyła na moją jedną siatkę, a potem przeniosła wzrok na swoje siedem i zaśmiała się.
-Ja przynajmniej nie kupuję zwykłych szmat. Będzie je nosić czy zmywać nimi podłogę?- zapytałam. Meg i Al zaśmiały się. Odwróciłam się na pięcie i weszłam do sklepu.
Przeglądałam ubrania, ale w rzeczywistości śledziłam wzrokiem każdy ruch Caroline. Podeszłam do stoiska z biżuterią i wzięłam ładny naszyjnik z serduszkiem. Zauważyłam jak Caroline kieruje się w stronę wyjścia, więc szybko podążyłam za nią. Podeszłam do niej tak cicho na ile to było możliwe i wrzuciłam naszyjnik to jednej z jej toreb. Na szczęście wokół nas znajdowało się dużo wieszaków, więc zrobiłam to w taki sposób, aby wyglądało to jakbym szukała jakiś ubrań. Odprowadził dziewczynę wzrokiem. Kiedy wychodziła już ze sklepu w sklepie rozległ się głośny alarm. Dwóch facetów podeszło do Carol. Zaczęli przeszukiwać je torby.  Szatynka zaczęła się z nimi awanturować. Postanowiła, że podejdę do nich.
-Co się stał?- zapytała Meg Caroline.
-Panie się znacie?- zapytał jeden z mężczyzn.
-Tak, a coś się stało?- odezwała się Alessia.
-Wasza koleżanka chciała ukraść naszyjnik.- powiedział facet pokazując nam wisiorek. Moja przyjaciółka spojrzała na mnie groźnie. Ja jednak udawałam, że nie wiem o co chodzi.
-Niczego nie ukradłam.- podniosła głos Caroline.
-Musimy panie przeszukać.- powiedział mężczyzna z siwymi włosami.
-Jeśli to konieczne.- mruknęłam
Ochroniarze przeszukali nas, ale niczego nie znaleźli.
-Pani pójdzie z nami.
-Nigdzie nie idę. Już mówiłam nie ukradłam tego.- awanturowała się szatynka.
-To jak ten naszyjnik znalazł się u pani w torbie.- dopytywał się facet.
-Nie mam pojęcia.- warknęła Carol.
-Idziemy.- mężczyzna złapał Caroline za ramie. Z początku się wyrywała, ale dała sobie spokój z racji tego, że jej przeciwnik był znacznie silniejszy.
-To był twój plan? Nie uważasz, że powinnaś to odkręcić?- zapytała Al.
-Chyba masz rację.- powiedziałam i weszłam z powrotem do sklepu.
Podeszłam do kasy i spytałam gdzie mogę znaleźć Caroline. Dziewczyna o krótki czarnych włosach zaprowadziła mnie na zaplecze. I wskazała odpowiednie drzwi. Zapukałam, a kiedy usłyszałam odpowiedź pchnęłam je.
-Chciałam powiedzieć, że to ja wrzuciłam naszyjnik do torby Caroline. Chciałam tylko ją wkurzyć. Na pewno  nie miałam zamiaru ukraść ten wisiorek.- wyjaśniłam.
-Ładnie to tak własnej koleżance.- mężczyzna westchnął.- Tym razem wam odpuszczam.
Szłyśmy w ciszy przez sklep dopiero kiedy znalazłyśmy się obok Meg i Al, Caroline zaczęła się na mnie drzeć.
-Nienawidzę cię! Jeszcze tego pożałujesz. Jesteś głupią idiotką. Jak Louis może się z tobą przyjaźnić? Ach tak, Louis. To ja jestem teraz jego dziewczyną. Wprawdzie udawana, ale będzie musiał ze mną spędzać mnóstwo czasu, aż w końcu się we mnie zakocha. W tedy o tobie zapomni.- jej słowa mnie zabolały. Ale nie mogłam uwierzyć, że można zakochać się w takiej osobie jak ona.
-Współczuję Louisowi.- powiedziałam i odwróciłam się.

                                                               ***
         Caroline wbiegła z udawanym płaczem do domu chłopaków. Wywróciłam oczami i będąc w środku krzyknęłam.- Jesteśmy!
Weszłam do salonu. Harry i Zayn grali w karty. Niall jak zwykle jadł, a Liam siedział i czytał książkę. Louisa nie było.
-Cześć.- powiedziałam. Reszta mi odpowiedziała.
-Co się stało Caroline? Wbiegła cała zapłakana.- zapytał Hazz'a.
-Chyba tylko udawał.- prychnęłam.
-Vicki wrobiła Caroline w kradzież.- powiedziała spokojnie Al, a wszyscy wytrzeszczyli oczy.
-Co zrobiłaś?- zapytał Liam.
-Wsadziłam do jej torby naszyjnik.- oznajmiłam.
-Genialne.- powiedział Zayn. Wszyscy zaczęliśmy się śmiać, nawet Daddy. Ten piękny moment przerwał nam Louis, który wparował do pokoju.
-Czy tobie kompletnie odbiła! Jak mogłaś coś takiego zrobić!- wydzierał się na mnie.
-To my was zostawimy.- powiedziała Al. Wszyscy zaczęli po kolei wychodzić z pomieszczenia. Dzięki, wielkie dzięki. Fajnie, że można na was liczyć. Popatrzyła na Louisa. Był mega wkurzony.
-Dlaczego to zrobiłaś?- zapytał szorstko.
-A dlaczego ty ją tak bronisz?- zapytałam
-Odpowiedz mi!- rozkazał.
-Chciałam sobie zażartować.- mruknęłam
-Bardzo udany żart.- prychnął.
-Ty też robiłeś tak Harry'emu.- broniłam się.
-Ja wrzucałem SAMO zabezpieczenie na ubrania. Dlaczego jesteś dla niej taka wredna.
-Dlaczego ty ją bronisz?!
-Nie znasz jej. Nie wiesz co przeszła. Nie wiesz jaka jest.
-Och. A ty to niby wiesz. Jakoś nie widać, żebyś znał ją lepiej ode mnie. Nie widzisz jaka jest naprawdę. Jest wredną suką!- krzyknęłam
-Nie nazywaj jej tak.- warknął Tomlinson.
-Bo co. Co mi zrobisz. Już wystarczająco mnie skrzywdziłeś. Jednak jesteście sobie warci. Wszystko zniszczyłeś Louis. Spieprzyłeś naszą przyjaźń.- powiedziałam. Po pliczku spłynęła samotna łza. Spojrzałam w oczy chłopaka. Były takie piękne. Przeszklone niebieskie tęczówki oznaczały, że w oczach bruneta pojawiły się łzy. Nie mogłam dłużej na niego patrzeć. Ubrałam się i wyszłam na świeże powietrze.

Oczami Louisa.

-Bo co. Co mi zrobisz. Już wystarczająco mnie skrzywdziłeś. Jednak jesteście sobie warci. Wszystko zniszczyłeś Louis. Spieprzyłeś naszą przyjaźń.- powiedziała. Po jej policzku spłynęła łza. Chciałem ją wytrzeć, ale się powstrzymałem. Bałem się, że mnie odtrąci. Patrzyłem na jej piękną i delikatną twarz. Zraniłem ją. Tak bardzo ją zraniłem. To koniec naszej przyjaźni. Ma rację to wszystko moja wina. Straciłem osobę, na której cholernie mi zależy. Jesteś dupkiem Tomlinson! Dziewczyna odwróciła się ode mnie i ruszyła w stronę drzwi frontowych. Usłyszałem trzask drzwi, opadłem na kanapę i schowałem twarz w rękach.
-Louis?- podniosłem głowę. I jak przez mgłę zobaczyłem Alessię.- Ty płaczesz?- usiadła obok mnie. Położyła dłoń na moich plecach.
-Straciłem ją. Spieprzyłem naszą przyjaźń.- wyszlochałem
-Wina nigdy nie leży po jednej stronie.- brunetka próbowała mnie pocieszyć.
-Teraz jest wyjątek.- odparłem.
-Wszystko będzie dobrze.- szepnęła.

Oczami Victorii.

       Szłam przed siebie nie za bardzo wiedząc do kąt zmierzam. Moje serce rozbiło się jak szkło na milion kawałków. Dałam je Louis'owi, a on je upuścił. Zawiodłam się na nim. Myślałam, że mu na mnie zależy, że nigdy mnie nie skrzywdzi. Chyba oszukiwałam samą siebie. Od kiedy jestem w Londynie wszystko się sypie. Nic nie idzie po mojej myśli. Najpierw nie mogłam znaleźć pracy, potem złamałam rękę, poznałam wnerwiającą idiotkę, która mnie nienawidzi, a teraz straciłam przyjaciela. Inaczej wyobrażałam sobie pobyt w stolicy Anglii. Zatrzymałam się i rozejrzałam wokół siebie. Nie miałam pojęcia gdzie jestem. Nigdy nie byłam w tej części Londynu. Wyjęłam telefon z torebki z zamiarem zadzwonienia po kogoś. Uśmiechnęła się kiedy zobaczyłam jak podpisałam Lou- Mr. Carrot. Uśmiech zniknął tak szybko jak się pojawił, gdy tylko przypomniałam sobie co dzisiaj zaszło. Postanowiłam zadzwonić do Liam'a. Nagle...


_______________________________________________
Jest kolejny rozdzialik. Przepraszam, że tak późno, ale miałam strasznie dużo nauki. Najpierw egzaminy teraz, jeszcze trzeba się poprawiać. Trochę komplikacji, ale przecież gdyby wszystko było super to byłoby nudno. Lubię kończyć w takich momentach. Jak myślicie co się stanie?







środa, 5 marca 2014

ROZDZIAŁ 6

Miesiąc później.

-Raz, dwa, trzy.- mówiłam i chodziłam w tę i z powrotem przyglądając się jak tańczą chłopaki tańczą do piosenki Best song ever. Przygotowałam dla nich prosty układ do teledysku.
-Harry! Przestań się wygłupiać.- powiedziałam ostro.
-Ale to przez Louisa! Wygląda tak śmiesznie kiedy tańczy.- tłumaczył się Loczek.
-Dzięki.- podziękował Lou ze skwaszoną miną.
-Skupcie się! Powtarzamy ostatni raz.- oznajmiłam i dałam znak Alessi, żeby włączyła muzykę.

-No wreszcie.- powiedziała Alessia z ulgą, a po chwili dodała.- Taki układ można nauczyć się w pięć minut, a wy potrzebujecie na to aż godzinę.
-Ciekawe co byś powiedziała jak byś była na naszym miejscu.- odparł Zayn.
-Zostałam przyjęta do Royal Academy of Dance, więc nie podskakuj.- mówiąc to Al położyła ręce na swoje biodra i zaczęła tupać nogą.
-Już jedenasta. Zbierajmy się.- powiedział Liam.

-Czekajcie!- zawołał Paul (manager chłopaków).- Louis mogę cię prosić na chwileczkę?
-Pewnie.- odpowiedział Lou.- To może wy już jedźcie.
-No dobra.- powiedział Liam.

                                     
             Kiedy przyjechaliśmy już do domu chłopaków, Niall jak to Niall zaczął narzekać, że jest głodny, więc zabrałyśmy się z Alessią do robienia posiłku.
-To co robimy?- zapytała mnie Al.
-Hmm. Może naleśniki z dżemem i nutellą? Mam ochotę na coś słodkiego.
-Ok.- zgodziła się.
            Robiąc naleśniki strasznie się niecierpliwiłam. Dlaczego Louisa tak długo nie ma? W końcu Paul prosił go tylko na chwileczkę. A tu nie ma go już godzinę. A jeśli coś mu się stało. Nie! Victoria nie kracz. Pewnie zaraz tu będzie.
-Co ty tak spoglądasz na ten zegarek. Jak byś na coś czekała. Zaraz!- Ale klasnęła w dłonie.- A może czekasz na KOGOŚ.- podkreśliła ostatni wyraz.
-Wcale nie patrze na zegarek.- prychnęłam
-Nie wcale.- powiedziała z sarkazmem.- To już ostatni. Niall oszaleje z radości.- oznajmiła.
   
            Naleśniki podałyśmy na dużym talerzu i ładnie ozdobiłyśmy. Kiedy zaniosłyśmy je do salonu Niall od razu się na nie rzucił. Ja nie zdążyłam zjeść jednego, a on kończył już trzeciego. Nagle usłyszeliśmy dźwięk otwieranych drzwi i do salonu wszedł Louis z wściekłą miną.
-Co tak długo?- zapytał Niall z pełną buzią.
-Caroline będzie udawać moją dziewczynę.- powiedział Lou, a mnie zatkało.


        Może trochę opowiem wam co wydarzyło się w ciągu miesiąca.  Louis dowiedział się, że uwielbiam marchewki tak jak on, gram w tenisa, lubię śmiać się z horrorów. Zbliżyliśmy się przez ten czas. Co u Alessi? Alessia najwięcej czasu spędzała z Zaynam. A właśnie, Zayn dowiedział się, że Al jest włoszką. No i jakieś cztery dni temu zdjęli mi gips. Wszystko było super z jednym wyjątkiem. Caroline - zielonooka szatynka, początkująca modelka, rzekoma przyjaciółka Louisa. Tak na prawdę przyjaźni się z nim dlatego, że jest sławny. Takie jest moje zdanie. Nie lubię jej, a ona mnie. Ciągle sobie dogryzamy. Wkurza mnie postawa Louisa bo zazwyczaj ją broni. Mówi coś w stylu "Zrozum ją ona taka jest. Może ty pierwsza wyciągnij do niej rękę?" Uwierzcie mi próbowałam, ale ona za każdym razem ją odpychała.
     
          Wracając do dzisiejszej sytuacji.
-CO!?!?- wykrzyknęłam. Nie no, nie mogę w to uwierzyć, nie dość, że jest jego "przyjaciółką", to jeszcze ma udawać jego dziewczynę. Musiałam ochłonąć i pobyć sama, więc pobiegłam na górę.

          Stałam przy oknie w pokoju Liama. Patrzyłam jak krople deszczu spływają po szybie. Mój wzrok był pusty, bez uczuć. Nie płakałam. Usłyszałam kroki. Po chwili koło mnie stanął Liam.
-Ej, co się stało?- zapytał z troską w głosie.
Zwróciłam twarz w jego stronę, popatrzyłam w jego oczy. Po moim policzku spłynęła samotna łza.
-Chodź do mnie.- chłopak rozłożył ramiona. Wtuliłam się w niego.
Po paru minutach powiedziałam:
-Liam? Wiesz jak nie lubię Caroline. Nie wytrzymuję w jej towarzystwie. Zawsze ma do mnie jakieś pretensje, dla niej wszystko robię źle. A Louis... Louis tego nie zauważa. Broni ją. Jest moim przyjacielem i... po prostu mi go szkoda. Musi być z kimś kogo nie kocha. Przynajmniej tak mi się wydaje. Nie chcę go stracić.- powiedziałam.
-Jesteś bardzo ważna dla niego. Jesteś jedyną osobą, która tak jak Lou uwielbia marchewki, a on wcale nie jest na ciebie zły. To bardzo zaskakujące. Wtedy kiedy powiedziałaś, że marchewka to twoje ulubione warzywo, myślałem, że teraz Lou nie będzie się do ciebie odzywał.
-Chyba mam coś w sobie, że tak na mnie reaguje.- odparłam.- Mogę zostać sama?- zapytałam po chwil ciszy.
-Pewnie.- powiedział i odsunął się ode mnie.
-Nie mów o niczym Louisowi. Dobrze?- zapytałam. Liam pokiwał głową i zostawił mnie samą.

          Położyłam się na łóżku i nałożyłam słuchawki na uszy. Muzyka zawsze mnie uspokaja.


Oczami Louisa.

          Nie spodziewałem się takiej reakcji Victorii. Dlaczego tak zareagowała? Pewnie dlatego, że nie przepada za Caroline. Wie, że teraz będę musiał dużo przebywać z moją dziewczyną na niby. Myślę, że boi się, że nie będziemy spędzać ze sobą dużo czasu. Dla mnie też jest to trudne. Mam być z kimś kogo nie kocham. Victoria jest dla mnie bardzo ważna, zależy mi na niej. Jeszcze nigdy nie spotkałem dziewczyny takiej jak ona. Jest wyjątkowa, jedyna w swoim rodzaju. Jest pierwszą dziewczyną jaką znam, która śmieje się z horrorów. Jest spontaniczna, dużo gada tak jak ja.  Muszę z nią porozmawiać, nie mogę jej stracić.
-Wiecie może gdzie jest Vicki?- zapytałem chłopaków.
-W moim pokoju.- odpowiedział Liam.
         Pomału otworzyłem drzwi. Zobaczyłem dziewczynę leżącą na łóżku z słuchawkami na uszach. Wyglądała tak słodko. Miał zamknięte oczy, podrygiwała stopą w rytmie muzyki i ruszała ustami nie wydobywając z nich głosu. Chwilę tak stałem. Podszedłem do dziewczyny i usiadłem na skraju łóżka. Poczuła, że ktoś koło niej siada, więc otworzyła oczy, a zaraz potem zdjęła słuchawki. Usiadła i oparła się o zagłówek. Objęła rekami podkulone nogi.
-Czemu tak wybiegłaś?- zapytałem, przerywając ciszę. Przyglądałem się jej pięknym oczom. Ona patrzyła w okno. Nie mogłem nic wyczytać z jej spojrzenia. Było takie... tajemnicze.
-Boję się, że o mnie zapomnisz. Będziesz musiał pokazywać się Caroline, co jeśli nie znajdziesz dla mnie czasu. Nie chcę cię stracić. Jesteś dla mnie bardzo ważny, jesteś moim przyjacielem. Szkoda mi ciebie bo musisz być w udawanym związku i... i trochę cię nie rozumiem. Czy sława jest ważniejsza niż uczucia?- mówiąc to Victoria przez cały czas patrzyła się prosto w moje oczy. Widać w nich było ból. Ból, że może mnie stracić.
-Nigdy o tobie nie zapomnę. Jesteś jedną z najważniejszych osób w moim życiu. Muszę robić to co każe mi Paul, ostatnio trochę się mu sprzeciwialiśmy. Taką mam pracę.- pogłaskałem dziewczynę po policzku, a ona uśmiechnęła się ślicznie.
-Obiecujesz, że mnie nie zostawisz?
-Obiecuję.- powiedziałem i przytuliłem ją.

-Muszę ci coś jeszcze powiedzieć.- powiedziałem - Dziś przyjdzie Caroline.
-Postaram się wytrzymać. W końcu będę ją często widywać.- odparła nie zadowolona.
-Chodźmy na dół.- pociągnąłem Vicki za rękę i skierowaliśmy się na dół.

Oczami Victorii.

-No wreszcie. Co ty robiłaś przez dwie godziny!?- zapytał Niall.
CO!? Dwie godziny (!). Słuchałam muzyki przez dwie godziny leżąc bezczynnie na łóżku. Nie no, rekord. Nie zdarzyło mi się leżeć czy siedzieć przy muzyce tyle czasu. Zazwyczaj tańczę, śpiewam i się wygłupiam.
-Co? Głodny jesteś?- zapytałam. Blondynek skinął głową.- Zaraz coś zrobię.

         Poszłam do kuchni i nie miałam za bardzo pomysłu co zrobić na kolację. Postawiłam na prostotę i zaczęłam wyciągać składniki na kanapki.
-No jesteś wreszcie.- usłyszałam głos mojej kochanej przyjaciółki.- Już się niecierpliwiłam.
-Musiałam pobyć trochę czasu sama.- powiedziałam.
-Zazdrosna?- Al poruszyła śmiesznie brwiami.
-Nie gadaj tylko mi pomóż.- rozkazałam jej, a ona zrobiła obrażoną minę. W tej samej chwili wybuchnęłyśmy śmiechem.
-Z czego my się śmiejemy?- zapytała Alessia z trudem powstrzymując śmiech.
-Nie wiem.- wykrztusiłam.
-Jesteśmy głupie.- powiedziała Al, kiedy się już uspokoiłyśmy.
-Kiedy to jedzenie? Nie mogę już wytrzymać.- do kuchni wparował Niall.
-Już, już Niallerku.- powiedziała Alessia.- Pomóż nam zanieść to do salonu.

-No to co oglądamy?- zapytał Liam, gdy talerze i kubki po herbacie były całkowicie czyste, bez żadnego okruszka i żadnej kropelki.
-Horror!- wykrzyknęłam razem z Lou. Spojrzeliśmy po sobie i głośno się zaśmialiśmy.
          Nagle w domu rozbrzmiał dzwonek.
-To pewnie Caroline.- oznajmił Lou.- Otworzę.- wyszedł z salonu, a ja automatycznie posmutniałam.
-Miałam nadzieję, że jednak nie przyjdzie.- powiedziałam tak cicho, że tylko siedząca obok Alessia mnie usłyszała.
-Cześć wszystkim!- usłyszałam ten głos, który tak strasznie działał mi na nerwy. Wymusiłam uśmiech na mojej twarzy.- Co robimy?
-Oglądamy horror.- powiedział Harry.
-Musimy horror.- panna idealna zaczyna marudzić.
-Tak. Vicki i Lou wybrali.- oznajmił Zayn.
-Jak będziesz się bała to możesz się do mnie przytulić.- zaproponował Hazza.
-Nie dzięki. Wolę przytulić się do mojego chłopaka.- Caroline mrugnęła do Louisa. Żmija-pomyślałam.
-Heh. Chyba chłopaka na niby.- powiedziała kpiąco Al i wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem. No prawie wszyscy, oprócz Carol oczywiście. Nawet Louis lekko się zaśmiał.
-Przebieżmy się w piżamy.- powiedział Li.
-Carol, jeśli nie masz piżamy to dam ci coś swojego.- zaproponował Harry. Dziewczyna chciała chyba zaprzeczyć, bo spojrzała na Louisa, ale chłopak wyszedł z pokoju. Musiała przystać na propozycji Loczka.

          Razem z Alessią poszłyśmy się przebrać. Potem pobiegłam szybko do pokoju Lou. Zapukałam i zapytałam czy mogę wejść. Usłyszałam głośne "tak".
-Lou.- zaczęłam- gdzie będzie spać Caroline?
-Hmm... Nie pomyślałem o tym. Będzie spała w salonie. Chyba raczej nie chcesz, żeby spała z wami.
Skrzywiłam się.
-Tak myślałem. Chodźmy na dół.
-Pójdę jeszcze do kuchni.- powiedziałam będąc na dole.
          Wzięłam marchewki dla mnie i dla Louisa, i pognałam do salonu. Wszyscy już byli na swoich miejscach. Pierwszy siedział Zayn, obok niego Al, potem Louis, Caroline, Harry, Niall, Meg i Liam. Ja usiadła między Carol a Tomlinsonem. O nie myśl sobie Caroline, że pozwolę, żebyś siedziała obok Louisa.
-Lou zobacz co mam.- pokazałam mu miskę.- Marchewki!!!
-Ooo... Jesteś kochana.- powiedział i przytulił mnie. 1:0 dla mnie. Caroline szykuj się na wojnę.- pomyślałam.
           Na początku filmu nic się nie działo. Gdy ukazała nam się pierwsza straszna scena krzyknęłam i wtuliłam się w Louisa.
-Boisz się?- zapytał zaskoczony Lou.
-Yhm.- mruknęłam.
-Przecież ty nie...Ałł.- zaczął Niall, ale nie skończył bo dostał brzuch od Harrego. Uff... Załapali.-pomyślałam. Wszyscy dobrze wiedzą (z wyjątkiem Caroline), że ja nie boję się horrorów.

-Zayn mogę spać z tobą? Boję się.- powiedziała Al, kiedy film się skończył i mrugnęła do mnie. Zrozumiałam o co jej chodzi, więc zapytałam Lou:
-Yyy... Tommo mogę spać u ciebie? Bo widzisz... boję się.
-Pewnie.- odpowiedział uśmiechnięty.
-Caroline, jeśli się boisz to możesz spać u mnie.- powiedział Hazza i poruszył brwiami.
-Nie dzięki.- powiedziała wkurzona. 2:0 dla mnie. Jest!

-Yyy... Tommo mogę spać u ciebie? Bo widzisz... boję się.- przedrzeźniał mnie Lou.- Przyznaj, że jesteś o mnie zazdrosna.- dodał.
-Ja? O ciebie? Kochany, nie żartuj sobie.- powiedział i delikatnie uszczypnęłam go w policzek, za co dostałam poduszka.
-O ty!- krzyknęłam i teraz dopiero zaczęła się wojna. Pióra latały po pokoju. Pewnie słychać nas było w całym domu.


          Nagle usłyszeliśmy głośne walenie w ścianę, a po chwili głos Liama:
-Zamknijcie się!
Przez chwilę trwaliśmy w bez ruchu, a potem wybuchnęliśmy śmiechem.
-Jestem już zmęczona. Pójdę do łazienki.- powiedziałam i ziewnęłam.
Wzięłam szybki prysznic. Zajęło mi to może 5 minut, kiedy wyszłam z łazienki uśmiechnęłam się na śpiącego Louisa. Gdy położyłam się na łóżku uśmiechnął się. Po chwili ja również znalazłam się w objęciach Morfeusza.

_________________________________
I mamy rozdział 6 ^^. Tak jak mówiłam jest w środę. Jeszcze nie wiem kiedy pojawi się kolejny rozdział, ale przewiduję, że w następnym tygodniu.
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Chyba nie ma nic trudnego w wystukaniu paru słów na klawiaturze, więc zachęcam do komentowania. Dla mnie to na prawdę ogromna motywacja.


piątek, 21 lutego 2014

ROZDZIAŁ 5


            Od czasu kiedy poznałam One Direction osobiście minął tydzień. Polubiłam ich. Spędzamy ze sobą dużo czasy. Najpierw praca, a potem rozrywka. Dzisiaj razem z Alessią, nocujemy u chłopaków.
-Macie strój kąpielowy?- zapytała Liam wpuszczając nas do domu.
-O nie. Zapomniałyśmy.- Alessia walnęła się lekko w czoło.
-Musimy po nie pojechać.- odparłam z niechęcią.
-Louis was zawiezie.
-To jedźcie sami. Mi się nie chce.- popatrzyłam na moją przyjaciółkę wrogo. Wiem, że kłamie. Chciała, żebym jechała sama z Louisem.
                                                    
                                                       ***
-Daj mi pięć minut.- powiedziałam do Lou i pobiegłam po stroje.
-Ok.- powiedział.

-Już. Możemy jechać.- oznajmiłam.
-Jeździsz konno?- zapytał trzymając zdjęcie, na którym jestem razem z siwym koniem.
-Tak. Od 13 lat.- odpowiedziałam i zaczęłam wkładać trampki.
-No to mam kolejną informację o tobie.- brunet uśmiechnął się tajemniczo. Wyszliśmy na zewnątrz i skierowaliśmy się do samochodu. Lou otworzyła mi drzwi, a ja wsiadłam do środka. Zaraz koło mnie znalazł się brunet.

-Gdzie my jedziemy?- jechaliśmy w zupełnie inną stronę.- Przecież wasz dom jest tam.- wskazałam ręka za siebie.
-Porywam cię na trochę.
-Uważaj bo mogę zgłosić to na policję.- żartowałam, na co Louis głośno się zaśmiał się.

            Jechaliśmy około czterdziestu minut. Znajdowaliśmy się na przedmieściach Londynu. Tu nie było już wysokich wieżowców, ogromnych telebimów, nie było słychać pisków opon. Na ulicach było spokojnie, ani jednego żywego ducha.
-A teraz zamknij oczy. Tylko nie podglądaj. Powiem ci kiedy możesz otworzyć.- rozkazał mi Lou.
-Ok, ok.- zgodziłam się.

           Czułam jak skręcamy, jeszcze chwilę jechaliśmy, aby w końcu się zatrzymać. Louis otworzył mi drzwi i pomógł wysiąść z samochodu.
-Możesz otworzyć oczy.- powiedział.

           Powoli podniosłam powieki. Promienie słońca oślepiły mnie na chwilę. Kiedy w pełni odzyskałam wzrok, ujrzałam stadninę koni. Była ogromna i bardzo zadbana. Po lewej stronie znajdowała się trzy ujeżdżalnie, na jednej z nich galopował jakiś jeździec ze swoim rumakiem.

-Pomyślałem, że długo nie jeździłaś.- odezwał się Lou po dłuższym milczeniu.
Ze szczęścia rzuciłam mu się w ramiona i szepnęłam "dziękuję".
-Czego nie robi się dla przyjaciół.- powiedział gładząc moje włosy.
-Czy ty... ty nazwałeś mnie swoją przyjaciółką?- zapytałam patrząc mu w oczy. W odpowiedzi otrzymałam lekkie kiwnięcie głową w górę i w dół. Przytuliłam się mocniej.
   
           To miłe usłyszeć od kogoś, że jest się jego przyjacielem i, że zawsze można na niego liczyć.
-Może chcesz pojeździć?- zaproponował brunet.
-Oczywiście!- wykrzyknęłam i wyswobodziłam się z objęć chłopaka.
Poszliśmy do stajni. Rozejrzałam się i przy jednym z boksów dostrzegłam dziewczynę o blond włosach i ślicznych brązowych oczach. Wyglądała na moją rówieśniczkę.
-Przepraszam?- podeszłam do niej.- Gdzie mogłabym znaleźć pracowników? - zapytałam.
Dziewczyna rozejrzała się i powiedziała.
-Zaraz kogoś zawołam. Tak przy okazji jestem Margaret, ale mów mi Meg.- przedstawiła mi się.
-Jestem Victoria, a to jest Louis.- dziewczyna dłużej zatrzymała swój wzrok na chłopaku.
-Zaraz przyjdę.- powiedziała i zniknęła za drzwiami głównymi stajni.

- Ale się na ciebie gapiła.- zauważyłam.
-Zazdrosna?- Louis przybliżył się do mnie.
-Nie.- prychnęłam i odepchnęłam bruneta.
-No i nawet nie masz o co, bo nie jest w moim typie.- dokuczał mi.
-O. To jakie są w twoim typie?- zapytałam zaciekawiona.
-Kiedyś się dowiesz.- uśmiechnął się tajemniczo.

           Nie minęło dużo czasu kiedy przyszła Meg z jakąś kobietą. Była wysoka i miała kręcone brązowe włosy. Myślę, że miała około 40 lat.
-Chciałabyś pewnie pojeździć?- zapytała kobieta.- Ja jestem Helen. Na jakim poziomie jeździsz?
-Na zaawansowanym. Jeżdżę od 13 lat.- odpowiedziałam.
-Myślę, że ten koń będzie najlepszy.- pokazała mi pięknego karego konia pełnej krwi angielskiej o imieniu Totalus. Piękne imię.- Tam są wszystkie rzeczy.- wskazała na drzwi znajdujące się po prawej stronie na końcu stajni.- Sprzęt jest podpisany. Myślę, że sobie poradzisz. Jak coś to wołaj.

-Piękny.- powiedziałam.- Pomożesz mi przynieść rzeczy?- zapytałam Louisa.

           Po jakiś dziesięciu minutach stępowałam już na koniu. Potem ruszyłam kłusem. Następnie kłus zmienił się w galop. Kocham galopować, czuję się wtedy taka wolna, jakbym stanowiła jedną całość z rumakiem. Wiatr rozwiewał moje włosy i grzywę konia. Czułam jak bum unosiła się w powietrzu. Chwile spędzone na grzbiecie konia są dla mnie niezwykłe, magiczne i jedyne w swoim rodzaju. Skręciłam i znalazłam się na wprost przeszkody. Po chwili skoczyłam. Byłam szczęśliwa. Tak bardzo mi tego brakowało. W Cambridge prawie codziennie byłam w stajni i zajmowałam się końmi. Nie miałam własnego, ale zajmowałam się Elitą - jasno siwym koniem andaluzyjskim. Rodzice nie chcieli zgodzić się, żebym miała własnego konia. Mówili, że to za duży wydatek i takie tam.
           Przeszkoda mająca metr dwadzieścia pięć to dla mnie stanowczo za mało. Poprosiłam Louisa, żeby zwiększył ją do metr pięćdziesiąt pięć. Na początku nie chciał się zgodzić, ale użyłam mojego uroku osobistego i zadziałało.
Znajdowałam się tuż przed przeszkodą. Zrobiłam pół siad, koń wybił się. Jednak coś poszło nie tak. Wyskoczyłam z siodła. Próbowałam złapać się siodła, żeby nie spaść, ale nie udało się. Wylądowałam na ziemi. Poczułam przeszywający ból w lewej ręce, która kiedyś była złamana. Louis natychmiast podbiegł do mnie.
-Coś ci się stało?- zapytał chłopak troskliwym głosem.
-Ręka strasznie boli.- wskazałam na rękę.- Mam nadzieję, że to nic poważnego.
-A ten stoi jakby nigdy nic.- powiedział Lou patrząc na stojącego obok konia. Zaśmiałam się. On zawsze potrafi rozśmieszyć.
-Jedziemy do szpitala.- oznajmił brunet i pomógł mi wstać.
Powiedzieliśmy o wszystkim Helen, a ona spokojnie odparła, że zajmie się koniem. Pomyślałam o Meg i zaproponowałam, żeby pojechała z nami, mogłaby poznać resztę chłopaków i moja przyjaciółkę. Bardzo się ucieszyła.

-Na szczęście to nic poważnego. Ręka jest zwichnięta, miałaś szczęście biorąc pod uwagę, że wcześniej była złamana.- rzekł doktor.- Trzeba ją nastawić.
Lekko wzdrygnęłam się na te słowa. Strasznie boję się bólu. Kiedy boli mnie głowa od razu biorę tabletki. Spokojnie Victoria, to tylko chwilowy ból. Dasz radę. Jesteś silna, pamiętaj!
          Lekarz wziął moją rękę odwróciłam wzrok. Chwyciłam dłoń Louisa. Ścisnęłam ja mocno i zamknęłam oczy. Poczułam mocny, ale chwilowy ból. Po chwili doktor powiedział, że już po wszystkim i teraz trzeba tylko założyć gips.
-Za 2-3 tygodnie zdejmiemy gips. Za tydzień przyjdź na kontrolę.- powiedział doktor. Grzecznie się pożegnaliśmy i wyszliśmy na korytarz gdzie czekała Meg.

                                                         ***

-Gdzie wy do cholery byliście!- usłyszałam głos Alessi zbiegającej po schodach. Gdybyście widzieli jej minę, kiedy mnie zobaczyła. Padlibyście ze śmiechu.- I z czego wy się śmiejecie.- Popatrzyła na mnie i na Louisa.
-Z twojej miny.- powiedział Lou ledwo powstrzymując śmiech.
-Bardzo śmieszne.- syknęła.- Co się stało?- zwróciła się do mnie.
-Spadłam z konia i zwichnęłam rękę. To jest Meg.- powiedziałam.
-Jestem Alessia.- przedstawiła się.- Mieliście pojechać tylko po stroje, ale nie! Mogliście zadzwonić, już myśleliśmy, że coś wam się stało.
-Chodź Meg, poznasz resztę chłopaków.- powiedziałam do blondynki. Była trochę speszona. Pewnie nie wiedziała jak ma się zachować kiedy ja i Lou umieraliśmy ze śmiechu, a moja przyjaciółka na nas wrzeszczała.

          Poszliśmy do salonu. Chłopaki siedzieli na kanapie i oglądali jakiś film.
-No wreszcie. Gdzie wy się szwendacie.- powiedział Harry, a gdy zobaczył Meg dodał.- O koga ja tu widzę. Jestem Harry.- podszedł do dziewczyny i wyciągnął do niej dłoń. Nawet nie zauważył mojej ręki.
-Meg.- dziewczyna odwzajemniła uśmiech chłopaka i podał mu rękę. Loczek wykorzystał to i przyciągnął dziewczynę do siebie i przytulił ją. Matko! Przecież widzi ją pierwszy raz i już ją przytula.
Kiedy Harry wypuścił Meg z uścisku, była lekko oszołomiona. Zmroziłam chłopaka wzrokiem, a ten wyszeptał tylko "No co?" i wzruszył ramionami.
-Co ci się stało- spytał Naill.
-Spadłam z konia i zwichnęłam rękę.- odpowiedziałam.
-O dopiero zauważyłem. Mogę podpisać się pierwszy?- Hazza jaki ty spostrzegawczy.
-Nie.- powiedziałam i wystawiłam mu język.- Pierwsza podpisze się Alessia.- Brunetka wzięła długopis i podpisała się. Po krótkim czasie mój gips już był cały zamalowany.
         Kiedy Meg przywitała się z resztą, usiedliśmy wszyscy na tarasie i zaczęliśmy rozmawiać. Margaret opowiedziała nam trochę o sobie. Ma dziewiętnaście lat, chodzi do szkoły aktorskiej. Marzy, żeby zostać aktorką i zdobyć Oscara. Ma młodszego o sześć lat brata. Konno jeździ od sześciu lat.

         Gdy wszystkim znudziło się siedzenie poszli wykąpać się w basenie. Ja niestety nie mogła ze względu na gips, więc pożyczyłam mój strój kąpielowy Meg. Zayn był tak miły, że skoro i tak nie umie pływać do zostanie ze mną.
-Mogę zadać ci pewne pytanie?- odezwał się Mulat, kiedy wszyscy już poszli. Skinęłam głową na potwierdzenie.
-Skąd pochodzi Alessia? Bo nie jest stąd, prawda?- zapytał.
-Tak nie jest stąd. Urodziła się we Włoszech, w Mediolanie.- odpowiedziałam.
-Tak przeczuwałem. Powiesz mi coś o niej?- chłopak popatrzył na mnie z nadzieją.
-Niech sama coś ci o sobie powie.- odparłam.
-No proszę.- Zayn nie dawał za wygraną.
-Nie. Mogę ci tylko podpowiedzieć, że jesteśmy jak dwie krople wody.- powiedziałam.
          Chłopak chciał coś powiedzieć, ale nie zdążył bo podbiegł do nas cały mokry Harry i przytulił mnie. W rezultacie miałam przemoczoną koszulkę i spodenki.
-Styles!!- krzyknęłam.- Zobaczysz zemszczę się kiedyś.- powiedziałam groźnie. Harry pokładał się ze śmiechu.- Teraz jestem cała mokra.
-Przebierzesz się.- wykrztusił Loczek.
-Heh, przebierzesz się.- powiedziałam przedrzeźniając go i poszłam do pokoju, żeby się przebrać. Mądra ja przewidziałam, że coś takiego może się stać i wzięłam więcej ubrań.

          Kiedy wyszłam na taras ubrana w suche rzeczy od razu zauważył mnie Louis, stojący przy basenie. Popatrzył się na mnie z łobuzerskim uśmiechem i cały mokry rzucił się w moją. Nie zastanawiając się zaczęłam uciekać.
-Jestem od ciebie szybsza Tomlinson!- krzyknęłam.
-Zaraz się zmęczysz! Masz rękę w gipsie!- odpowiedział.
-Nie wiesz z kim zadzierasz!
         Ganialiśmy się jeszcze przez chwilę. Ja mogłabym jeszcze pobiegać, ale Lou już zdychał.
-Mówiłam.
-Będę... ćwiczyć... i ... wtedy ... zobaczysz.- wysapał.
-Powodzenia.- powiedział Zayn i poklepał Lou po plecach.

                                                         ***
          Opadłam na kanapę. Dzisiejszy dzień strasznie mnie zmęczył. Usłyszałam krople deszczu obijające się o ziemię. Spojrzałam przez okno. Chmury przysłoniły słońce. Gdzie nie gdzie promienie słoneczne bezskutecznie próbowały przedrzeć się przez warstwę obłoków.
          Poczułam jak kanapa ugina się pod czyimś ciężarem. Odwróciłam głowę i moim oczom ukazał się piękny uśmiech Louisa, w ręku trzymał kubek gorącej czekolady.
-Czy ty czytasz w moich myślach?- uśmiechnęłam się i wzięłam kubek od bruneta.
-No pewnie. Lepiej uważaj o czym myślisz.- chłopak pogroził mi palcem. Po chwili wybuchnęliśmy śmiechem.
-Gdzie są wszyscy?- zapytałam kiedy wreszcie się uspokoiliśmy.
-Zayn, Alessia i Harry gdzieś wyszli. Liam jest u siebie, a Niall...
-W kuchni.- przerwałam mu.
-Nie trudno się domyśleć.- powiedział.
           Wieczór minął mi na miłej rozmowie z Louisem. Gadaliśmy dosłownie o wszystkim. Począwszy od wspomnień z dzieciństwa, a skończywszy na rozważaniu co jest lepsze- coca cola czy pepsi. Jednogłośnie stwierdziliśmy, że wolimy coca colę. Wygadałam się trochę na mój temat. Louis nie mógł przestać się śmiać, gdy powiedziałam mu, że jak byłam mała to myślałam, że frytki rosną na drzewie. Powiedziałam mu też, że boję się wystawiać nogi poza kołdrę z myślą, że mnie pożre. Ale Louis wcale nie był gorszy! W dzieciństwie myślał, że świat był kiedyś czarno biały, a Ziemia jest płaska. Tak dobrze nam się rozmawiało, że nie zauważyłam nawet kiedy zasnęłam.




______________________________
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Tak jak obiecałam jest dłuższy. Na razie jest spokojnie, ale później trochę namieszam.
     



środa, 12 lutego 2014

ROZDZIAŁ 4

          Powróciłam z powrotem na Ziemię i odwróciłam się. Ujrzałam Louisa. Stał bardzo blisko, lekko się przestraszyłam i odruchowo odsunęłam się od niego.
-Boisz się mnie?- zapytał Louis.
-Nie. Trochę się zamyśliłam.- odpowiedziałam.
-Czemu nie śpisz?
-A ty?
-Zapytałem pierwszy.
-Nie mogę zasnąć. Teraz twoja kolej.
-Co za zbieg okoliczności. Ja tak samo.- Lou uśmiechnął się słodko. - Morze opowiesz mi coś o sobie.- widząc moje pytające spojrzenie dodał - Chciałbym cię lepiej poznać.
-O nie tak łatwo nie będzie.- chciałam się trochę z nim zabawić.- Musisz się trochę wysilić, aby mnie poznać. A tak po za tym jest pierwsza w nocy.
-Co mam zrobić?- Tommo spojrzał na mnie pytająco.
-Nie wiem? Może po prostu mnie obserwować.- mówiąc to mrugnęłam do niego i poszłam do domu.


        Leżąc w łóżku zastanawiałam się, co ja właściwie robię? Jestem w domu One Direction, bawię się w jakieś podchody z Louisem, a przecież znamy się dopiero dwa dni. Muszę się trochę pohamować, w końcu pracuję dla nich. Alessia nie ma z tym problemu, czuje się jak u siebie w domu. Byłam zła na siebie. Przecież jeszcze wczoraj uważałam ich za rozpuszczone dzieciaki, którzy dostają wszystko. Ale czy nadal tak sądzę? A jeśli się nami znudzą? Zaprzyjaźnią się z nami, po czym zwolnią. Nie mogę przewidzieć przyszłości. Dla Royal Academy of Dance zrobię wszystko.
       

         Obudziły mnie delikatne promienie słońca padające na moją twarz. Usiadłam na łóżku, rozciągnęłam się i rozejrzałam po pokoju. Dopiero teraz mogłam przyjrzeć się całemu pomieszczeniu. Pokój skąpany był w pomarańczowo fioletowych barwach. Na przeciwko łóżka stał biały stolik z dużym lustrem, przy nim ustawione było zielone krzesło. Po prawej stronie stała czerwona półka z książkami, a po lewej komoda. Po dwóch stronach łóżka znajdowały się szafki nocne z niebieskimi lampkami. Bardzo fajne połączenie barw. Lubię takie kolorowe i przytulne pokoje.
           Zauważyłam leżącą obok mnie Alessię. Była wtulona w poduszkę. Wyglądała tak uroczo, że nie miałam serca jej budzić. Wstałam i udałam się do kuchni. Już na korytarzu dochodziły do mnie radosne głosy. Liam i Niall już nie spali.

-Cześć.- przywitałam się.
-Cześć.- odpowiedzieli mi wzajemnie. Niall oczywiście z pełną buzią.
-Jesteś głodna?- zapytał troskliwie Liaś.
-Trochę.- powiedziałam i od razu poczułam burczenie w brzuchu.
-To co chcesz zjeść?- spytał Liam.
-Ale ja samo mogę zrobić sobie jedzenie.- zaprotestowałam.
-Jesteś gościem. Poza tym nie wiesz gdzie co jest.- chłopak nie dawał za wygraną więc pokiwałam głową na potwierdzenie.
-Z czym chcesz kanapki? Z wędliną, serem czy z dżemem?
-Z dżemem.- Odpowiedziałam bez wahania.

Po chwili do kuchni wszedł Louis. Siadł naprzeciwko mnie i przyglądał mi się.
-Wolisz dżem truskawkowy czy jabłkowy?
-Truskawkowy.

Jedząc moje pyszne kanapki i pijąc herbatę czułam się trochę niekomfortowo, ponieważ Lou bez przerwy się na mnie gapił. Wreszcie nie wytrzymałam.
-Możesz mi powiedzieć czemu się tak mi przyglądasz?- zapytałam zdenerwowana.
-Mówiłaś, że aby lepiej cię poznać mam cię obserwować.- odrzekł spokojnie chłopak. - I miałaś rację. Dzięki temu można dowiedzieć się wielu rzeczy.
-Na przykład?- byłam ciekawa.
-Na przykład, że wolisz dżem truskawkowy od jabłkowego.- oznajmił. A ja zaśmiałam się lekko, na co Lou odpowiedział mi szerokim uśmiechem.
-To dużo już o mnie wiesz.- wstałam i poklepałam go po ramieniu.

          Wyszłam na taras i zobaczyłam Zayna rozmawiającego z Alessią. Kiedy skończyli pogawędkę, a Zayn sobie poszedł. Podbiegłam do Alessia.
-O czym gawędziliście?- byłam strasznie ciekawa.
-A co ty taka wścibska.- żartowała brunetka. Po chwili dodała.- Zayn pytał się o moje pochodzenie.
-I co mu powiedziałaś?- zapytałam.
-Odpowiedziałam mu, że musi zgadnąć.
Przybiłam piątkę z przyjaciółką.
-Louis wczoraj też chciał mnie lepiej poznać.- powiedziałam.
-Znając ciebie pewnie chcesz popatrzeć jak się męczy.
-Inaczej nie byłabym sobą.
 -Lubisz ich.- oznajmiła moja przyjaciółka.
-Przekonuje się do nich.- odparłam.
               Alessia uśmiechnęła się. Wiem, że jest szczęśliwa. Nie mogę tego zepsuć.


-Co chcecie dzisiaj robić?- zapytał Harry.
-Nie będziemy pracować?- zdziwiłam się.
-Nieee.- oświadczył Lou.
-Wy coś wymyślcie.- zaproponowała Al.

             Tak więc trzeci dzień znajomości z One Direction upłynął na wrzucaniu się do basenu, tańczeniu, śpiewaniu i oglądaniu filmów, wygłupianiu się. Parę razy udało mi się uniknąć wrzucenia do wody. Dowiedziałam się bardzo interesujących rzeczy o chłopakach, które w przyszłości na pewno mi się przydadzą. Między innymi wiem, że Liam boi się łyżek. Początkowo myślałam, że mnie wkręcają, no bo jak można bać się łyżek?! I niby w jaki sposób Liam je zupę? Jeśli Liam zajdzie mi kiedyś za skórę to mam na niego sposób. Zayn nie umie pływać. To był dla mnie szok. Zayn nie wygląda na chłopaka, który nie umie pływać. Wciąż nie mogę przestać się dziwić. Tak naprawdę, wreszcie czuję, że żyję i jestem wolna.
           



________________________________
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Jakoś nie jestem zadowolona z tego rozdziału. Wyszedł strasznie krótki i taki nijaki. Następny pojawi się niedługo, na pewno w przyszłym tygodniu i będzie dłuższy.





niedziela, 2 lutego 2014

ROZDZIAŁ 3

         Obudziłam się o siódmej więc wstałam i poszłam do salonu oglądać telewizję. Pół godziny później dołączyła do mnie Alessia. Około ósmej zaczęłyśmy się powoli zbierać. Przy śniadaniu zastanawiałyśmy się jak będzie wyglądać nasza praca z nimi. Przyznam, że myślałam, że są rozpieszczeni i zadufani w sobie po pierwszym wrażeniu mogę stwierdzić, że się myliłam. Czas pokarze jacy są naprawdę.

          Punktualnie o dziesiątej byłyśmy już w umówionym miejscu. Chłopaki też już tam byli. Dobrze, że się nie spóźnili, nie lubię spóźnialskich. 
-To co możemy jechać?- zapytał Liam.
-Dokąd?- zdziwiłam się.
-Musimy pokazać wam to i owo.- Louis był dość tajemniczy.
-Nie będziemy pracować?- spytałam.
-Nie.- odpowiedział Harry.
-Ok. No to jesteśmy gotowe. Możemy jechać.- powiedziała Alessia.


           Chłopaki pokazali nam miejsce gdzie nagrywają płyty, ćwiczą choreografie, siłownię i wiele innych budynków związanych z ich pracą, ale również z nią nie związane. 
           Na koniec pojechaliśmy do ich domu. Był wielki, urządzony w stylu nowoczesnym. Do domu wchodzi się drewnianymi drzwiami z szybą. Po przekroczeniu progu widzimy duży przedpokój. Po prawej stronie znajduje się przestronny salon urządzony w brązowo-beżowych kolorach, na środku stała kanapa, a na przeciwko jej wisiał telewizor. Jedną ścianę salony zajmują okna i szklane drzwi prowadzące na taras. Zaraz za kanapą stoi czarny fortepian. Po przeciwległej stronie znajduje się bordowo biała kuchnia z dużym oknem i łazienka w odcieniach bieli, czerni i fioletu. Na wprost drzwi wejściowych jest pokój gościnny. Mijając łazienkę widzimy schody prowadzące do pokoi chłopaków. Po lewej stronie znajdują się pokoje Louis'a i Liam'a, po prawej natomiast Zayn'a i Harry'ego. Na przeciwko schodów jest pokój Naill'a. Każdy pokój ma oddzielną łazienkę. Pokoje były ogromne i bardzo różne. Pokój Zayn'a jest mroczny, ściany ma pomalowane na ciemny bordowy i niebieski. Louis to chyba największy bałaganiarz. Jego ubrania walają się wszędzie. Naill ma pełno jedzenia w pokoju. Liam wszystko poukładane i uporządkowane. Harry natomiast ma mnóstwo zdjęć, ciężko będzie wcisnąć więcej obrazków.











-I jak? Podoba wam się?- zapytał Zayn.
-Macie poczucie stylu.- powiedziałam.- Jest pięknie.
-Chodźcie zobaczycie ogród.- zaproponował Harry.

            Ogród jest przepiękny. Mnóstwo roślin. Przeważają drzewa i krzewy, ale kwiaty też się znajdą. Ciekawe czy mają ogrodnika. Wątpię w to, że sami się wszystkim zajmują. W ogóle nad czym ja się zastanawiam? To jasne, że mają ogrodnika, gdybym zarabiała tyle co oni też bym go miała. Przez szklane drzwi w salonie wychodzi się na taras, gdzie stoją stół z krzesłami i trzy leżaki. Ścieżka wyłożona białym marmurem prowadziła do basenu. 


-To co możemy zaczynać?- zapytał Niall.
-Zaczynać co?- dopytywałam się.
-Zaczynać przygotowania do ogniska.- odpowiedział mi Louis.
-Na które oczywiście jesteście zaproszone. dodał Zayn.
-Super.- ucieszyła się Alessia. Ja nie byłam tak strasznie zadowolona. Jeszcze im nie ufam na tyle, żeby zostać u nich na ognisku. Pewnie mnie nie rozumiecie, ale trudno.
-Niall, Harry zajmijcie się jedzeniem. Louis zajmiesz się muzyką, a ty Zayn rozpalisz ognisko. Ja ogarnę resztę.- rozkazał Daddy.
-Ok.- powiedział Lou.- Voctoria, chcesz mi pomóc?- zwrócił się do mnie.
-Tak. Jasne.- odpowiedziałam trochę zaskoczona. Dlaczego ja, a nie Alessia.
-To ja mogę pomóc Niall'owi i Harry'emu.- powiedziała moja przyjaciółka, uśmiechając się do mnie w taki sposób jak by mówiła "a nie mówiłam?". W zamian rzuciłam jej groźne spojrzenie.

           Poszłam z Louisem do salonu i wspólnie zaczęliśmy wybierać muzykę. Przy tym bardzo fajnie nam  się rozmawiało. Lou jest strasznie zabawny, zupełnie tak jak ja. Kiedy wybraliśmy już piosenki poszliśmy po odtwarzacz. 
Kiedy inni jeszcze coś robili ja wyszłam na taras i oparłam się o poręcz. Po chwili przyszedł Lou.
-Nie jesteś naszą fanką tak jak twoja przyjaciółka.- powiedział.
-Dlaczego tak myślisz?- zapytałam.
-Zachowujesz się inaczej niż ona. Bardziej normalnie.
-Przepraszam za nią, ona bardzo was lubi i może się nie kontrolować.- zaczęłam przepraszać.
-Spoko.- odpowiedział chłopak.- Bardzo często jest gorzej. Na castingi wiele dziewczyn  przychodziło tylko po to, aby zrobić z nami zdjęcie lub wziąć od nas autograf. Czasami jest to męczące.
-Mam nadzieję, że nie wybraliście nas tylko dlatego, że zachowywałyśmy się normalnie.
-Nie skąd. Jesteście niezwykłe. Same pewnie o tym wiecie.- pochwalił nas. A moje policzki oblały się różem.
-Zarumieniłaś się.- powiedział.
-Nie, nie. Wydaje ci się.- zaprzeczyłam, co spowodowało, że zarumieniłam się jeszcze bardziej.
-O, a teraz jeszcze bardziej.- Lou próbował mi dokuczyć.- Widzę, że pochwały dobrze na ciebie działają. Ślicznie wyglądasz jak się rumienisz.

To co powiedział sprawiło, że się zawstydziłam i stałam się jeszcze bardziej czerwona.
-Cześć. Idę włożyć głowę pod kran.- zażartowałam i pomachałam mu ręką.

                Postanowiłam, że pójdę do kuchni i zobaczę jak idzie przygotowywanie jedzenia. Gdy weszłam do kuchni przeżyłam szok. To co zobaczyłam nie mieści się w głowie. Wszędzie był rozsypany makaron. Gdzie nie gdzie leżały rozbite jajka. Harry, Niall i Alessia rzucali w siebie mąką. Kiedy mnie zobaczyli spojrzeli po sobie i wszyscy rzucili we mnie mąką. Ja nie pozostałam dłużna i zrobiłam to samo. Przypomniałam sobie o Louisie i pobiegłam na taras z mąką. Tak jak myślałam stał w tym samym miejscu co przedtem. Podbiegłam do niego i obsypałam go mąką.
-Pożałujesz tego!- wykrzyknął i zaczął mnie gonić po ogrodzie. Gdy wreszcie mnie dopadła, wziął mnie na ręce i skierował się w stronę basenu.
-Jak myślisz co cię teraz czeka?- droczył się ze mną.
-Nie Louis! Nie rób tego! Nie mam ża...- nie dokończyłam bo musiałam nabrać powietrza. W ułamku sekundy znalazłam się w wodzie.
-... żadnych ubrań.- dokończyłam po wynurzeniu się.
-Coś wymyślimy.- powiedział chłopak.- Choć musisz się wysuszyć.- podał mi rękę.
-Och. Teraz to jesteś taki dobry.- wyminęłam jego rękę i skierowałam się w stronę domu. Lou podążył za mną.

-Ja wrzuciłem cię do wody, więc ja muszę teraz tobie pomóc.-nalegał Louis.
-Dobra. Daj mi jakiś ręcznik i ubrania.- zgodziłam się.
Wziął ręcznik leżący na leżaku i okrył mnie nim.
-Chodź ze mną.- powiedział, a ja posłusznie wykonałam jego polecenie.

Lou otworzył szafę i zaczął szukać jakichś ubrań.
-Łap.- powiedział i rzucił mi ciuchy.
-Damskie dresy?- zapytałam zdziwiona.
-Mam cztery siostry.- wyjaśnił mi.- Charlotte zostawiła. Niestety nie mam damskiej bluzki.
-Nie szkodzi.- powiedziałam, po czym poszłam do łazienki.

Wychodząc z łazienki usłyszałam:
-Do twarzy ci w męskich ubraniach.- To był już kolejny komplement Louisa.
-Wiem.- uśmiechnęłam się zadziornie i poszłam na dół pomóc w ogarnięciu tego całego bałaganu.

Cała trójka odpowiedzialna za burdel powoli brali się za sprzątanie, kiedy wszedł Liam.
-OMG!! Co wyście narobili?!?!- przestraszył się na ten widok.- Nie można was zostawić ani na chwilę.
Zaraz po nim wszedł Zayn.
-Widzę, że świetnie się bawiliście. Czemu mnie nie zawołaliście?- Zayn najwyraźniej żałował, że go tu nie było.
-Jeszcze ciebie tu brakowało.- powiedział Liam.- A ciebie pewnie Louis wrzucił do basenu.- widząc moje zdziwione spojrzenie dodał - Wywnioskowałem to po koszulce. Pokiwałam głową na potwierdzenie.

           Szybko posprzątaliśmy kuchnię i udaliśmy się na ognisko. Liam naprawdę się postarał. Wokół ogniska porozstawiane były ławki, na których leżały poduszki i koce. Uroku dodawały także pochodnie.  Pomiędzy dwoma drzewami rozwieszony był hamak.
           Gdy skończyłyśmy z Alessią podziwiać to miejsce zaczęłyśmy piec kiełbaski. Po skończeniu jedzenia zaczęliśmy tańczyć. Kiedy usłyszałyśmy Crazy in Love dałyśmy popis swoich umiejętności, za co zostałyśmy wynagrodzone brawami. Chłopaki poprosili nas o nauczenie ich układu do tej piosenki. Zabawnie wyglądali przy tym celowo się wygłupiali. Później Niall przyniósł gitarę i zagrał kilka piosenek z ich repertuaru. Przy Little Things Alessia zaczęła przysypiać. Była tak nieprzytomna, że Zayn musiał wziąć ją na ręce i zanieść do pokoju gościnnego. Ja oczywiście protestowałam mówiąc, że powinnyśmy już jechać, ale powiedzieli, że o tak późnej porze nigdzie nas nie wypuszczą. Nie miałam wyboru.

             Jakieś pół godziny później wszyscy powoli szli śladem Alessii. Zgasiliśmy ognisko, posprzątaliśmy wszystko i poszliśmy do swoich pokoi. Nie mogłam zasnąć. Byłam podekscytowana dzisiejszym dniem. Postanowiłam wyjść na taras.
             Było ciepło, wiał przyjemny wiatr. Ogród oblany był światłem księżyca. Na niebie błyszczały gwiazdy. Zamknęłam oczy i przysłuchiwałam się śpiewu ptaków. Otaczający mnie świat jakby przestał istnieć, przeniosłam się do krainy, do której wstęp miałam tylko ja. Czas stanął w miejscu.
Nagle poczułam czyjś oddech na szyi.


______________________________________
Musiałam skończyć w takim momencie. Wybaczcie. Zapraszam do komentowania. Komentarze zachęcają mnie do pisania.




środa, 22 stycznia 2014

ROZDZIAŁ 2

-Wstawaj bo się spóźnimy!!!- krzyczała Alessia.
-Która godzina?- zapytałam jeszcze nie do końca przytomna.
-W pół do dziewiątej. Mamy pół godziny.- odpowiedziała Ale.
To postawiło mnie na  równe nogi.
-Ok. Ty idź się myć, a ja w tym czasie się ubiorę.- zarządziłam.

Po dziesięciu minutach wybiegałyśmy z mieszkania.
-Masz.- podałam Alessi drożdżówkę.- Zjemy po drodze.

Wsiadłyśmy na rowery, bo to był nasz główny środek komunikacji i zaczęłyśmy pędzić na casting. Na szczęście wiedziałyśmy gdzie to jest. Po drodze wjechałam w kilkoro ludzi. Kiedy dojechałyśmy na miejsce szybko przypięłyśmy rowery i wbiegłyśmy do środka. Nie wiem, która była godzina, ale przeczuwałam, że jest już dość późno. Teraz musiałyśmy tylko znaleźć odpowiednią salę. Zapytałyśmy o drogę panią recepcjonistkę. Gdy odnalazłyśmy właściwe drzwi, bez zastanowienia je otworzyłyśmy i weszłyśmy do środka. Salo była duża, pod ścianami stały krzesła i ławki. Plecaki i ubrania walały się po całym pomieszczeniu. Tak jak myślałam spóźniłyśmy się. Wszyscy ci, którzy przyszli na casting stali i słuchali co mówią Liam, Harry, Louis, Zayn i Niall. Nawet nikt nas nie zauważył. Kiedy chłopaki skończyli ruszyli w naszym kierunku. Jednak nas zauważyli - pomyślałam. Louis podszedł do mnie pierwszy i szeroko się uśmiechał.
- Cześć jestem Louis.- przedstawił się i podał mi rękę. Podałam mu swoją i również się przedstawiłam. Uśmiechnął się jeszcze mocnej. Pozostali podążyli śladem Louis'a. Zaskoczyli mnie, nie spodziewałam się, że gdy tylko wejdę do tego pomieszczenia zapoznają się ze mną. Zastanawiałam się czy ze wszystkimi się tak przywitali. Rozejrzałam się o i sądząc po liczbie osób obecnych byłam prawie pewna, że tylko z nami się tak przywitali.
-Tam wisi lista.- powiedział  Liam i wskazał ręką na wielką tablicę, która wisiała na ścianie.
-Dzięki.- odpowiedziałam i razem z Alessią udałyśmy się we wskazane miejsce.

Dziwiło mnie zachowanie Alessi zachowywała się całkiem normalnie, pomijając to, że musiałam ją pociągnąć za rękę, żeby pójść sprawdzić listę. Gapiła się na Zayn'a, a on chyba to zauważył bo śmiał się pod nosem. No, ale myślałam, że jak ich zobaczy to się na nich rzuci. Byłam, z niej dumna, że się powstrzymała.

Czas leciał i zaraz miała być nasza kolej. Patrząc na ćwiczących ludzi coraz bardziej się denerwowałam. Niektórzy byli naprawdę świetni. Miałam wątpliwości co do naszych szans, jest wielu lepszych tancerzy od nas. Co będzie jeśli się nie dostaniemy? Będę musiała wrócić do mojej szarej rzeczywistości w Cambridge. Może nie do końca szarej, ale nie tak kolorowej jak w Londynie. Już widzę siebie stojącą za ladą sklepu ogrodniczego. To było straszne. Lubie kwiaty, praca też nie należy do najgorszych, lecz kiedy myślę o moich wszystkich znajomych, którzy podziwiali fakt, że dostałam się do najlepszej szkoły tanecznej w Anglii i w Europie robi mi się głupio. Ciekawe co by myśleli? Pewnie, że odniosłam porażkę. Dostać się do szkoły i się w niej nie uczyć. "Nie znaleźć pracy w Londynie? Jakim trzeba być nieudacznikiem, żeby nie dostać nawet pracy na zmywaku?". Wiem, jestem wobec siebie krytyczna. Niektórzy twierdzą, że to moja wada inni, że zaleta. Moim zdaniem obie strony mają rację. Jestem perfekcjonistką. Pozytywna w tej cesze jest motywacja. Jeśli coś robię muszę dać z siebie 110%. Przykładowo, kiedy nie mogę trafić do kosza z pozycji za trzy punkty, będę rzucać tak długo, aż trafię. Ale co może być w tym negatywnego? Rzadko się zdarza, żebym była z siebie stuprocentowo zadowolona. Zawsze szukam dziury w całym. Czasami siebie nie doceniam. Brzmi to trochę jak paradoks. Z jednej strony chcę robić wszystko jak najlepiej, a z drugiej to i tak nie będzie, to co chciałam osiągnąć.

Z zabawy w filozofa wyrwała mnie Alessia, mówiąc, że nadeszła nasza kolej. Wstałam i poszłyśmy do salki gdzie odbywały się castingi. Stanęłyśmy na wyznaczonej pozycji.
-Wy nie musicie już się przedstawiać.- powiedział Zayn uśmiechając się. Nie miałam zamiaru - pomyślałam. Popatrzył na mnie, a potem na Alessię, na której zatrzymał wzrok dłużej. Modliłam się, żeby moja przyjaciółka nie zemdlała. Na szczęście tak się nie stało.
-Możecie zaczynać.- powiedział Harry. 

Powiedziałam w myślach- Jestem najlepsza. Mrugnęłam do Alessi. Zawsze tak robimy przed występem, to jest nasz rytuał.  Po chwili usłyszałam pierwsze dźwięki piosenki. Zaczęłyśmy tańczyć. Świetnie się bawiłam. Zawsze taniec traktuję jak zabawę. Bo o to właśnie chodzi, kiedy coś robimy ma to sprawiać nam przyjemność. W przeciwnym razie nie będziemy w tym dobrzy.

Po zakończeniu ukłoniłyśmy się i czekałyśmy na opinie.
-Szczerze.- zaczął Louis z poważną twarzą. A ja zaczęłam się bać. No świetnie ośmieszyłaś się przed One Direction. -Jesteście absolutnie najlepsze!- wykrzyknął.

Ufff... Kamień spadł mi z serca. Poczułam, że się czerwienie.

-To było niesamowite! Wrażliwe, a jednocześnie drapieżne.- dodał Niall.
-W takim razie witamy w zespole.- powiedział Liam.
-Naprawdę?!?!- zapytała Alessia, kiedy dostała odpowiedź w postaci skinienia głów całej piątki rzuciła mi się w ramiona.

-Ok.- kontynuował Liam po tym jak Ale się uspokoiła.- Bądźcie tu jutro o dziesiątej.
-Dobrze.- powiedziałam.

Uśmiechnięte szeroko i dumne z siebie wyszłyśmy z pomieszczenia. Zabrałyśmy wszystkie nasze rzeczy udałyśmy się do pobliskiego parku.

                                                                                           ***
Oczami One Direction po castingu.
-One są niezwykłe.- powiedział Lou.
-I do tego ładne.- dodał Harry.
-A szczególnie jedna. Prawda Lou?- droczył się Zayn.
-O co wam chodzi?- spytał Tomlinson trochę zawstydzony.
-Nie udawaj. Widzieliśmy jak gapiłeś się na Victorię.- mówiąc to Niall pokazał serduszko ułożone z palców.
-Jesteście głupi.- odpowiedział Lou.-A może Zayn powie dlaczego tak patrzył na Alessię? Słuchamy.
-Wydawało wam się.- odrzekł spokojnie brunet.
-Jeśli mi się wydawało to 2+2=5.- droczył się Boo Bear.
-Fascynuje mnie jej imię. I tyle.- odpowiedział Malik.
-Aha. To dlatego byłeś w nią taki wpatrzony.- powiedział sarkastycznie Liam.- To wszystko wyjaśnia.

                                                                                            ***
Oczami Alessi i Victorii.
-Nasze marzenia powoli się spełniają.- mówiła szczęśliwa Alessia.
-Czy ja śnię? Uszczypnij mnie.- powiedziałam.- Ałłł.
-Nie, nie śpisz. Wszystko dzieje się naprawdę.
-Ulżyło mi. Nie będę musiała sprzedawać kwiatów.- ucieszyłam się.
-Co??
-Nie ważne.
-Poznałyśmy One Direction!!!- wykrzyknęła.- I co jakie wrażenia.
-A jakie mają być?- nie wiedziałam o co jej chodzi.
-No, który ci się podoba.
-Żaden.- powiedziałam.
-Kłamiesz, ale nie chce mi się z ciebie tego wyciągać.- przez chwilę milczała, a potem dodała- Za to wiem komu ty się podobasz.
-Proszę cię. I tak w to nie uwierzę.- przyznam, że byłam trochę ciekawa o kim myśli.
-Podobasz się Louis'owi.- wyśpiewała.
-A jak do tego doszłaś?
-Widziałam jak na ciebie patrzył. Nie mógł oderwać od ciebie oczu.-powiedziała.
-I co z tego, ja go nie znam.- powiedziałam.- A poza tym pracuję dla niego.
-To w czymś przeszkadza?- zapytała Alessia.
-Mylisz się. A nawet jeśli nie to była tylko chwilowa fascynacja. Zobaczysz jutro.- powiedziałam. Po czym wsiadłyśmy na rowery i pojechałyśmy do domu.





_______________________________________________
I jak? Podoba wam się? Tak jak obiecałam ten rozdział jest dłuższy niż poprzedni. Myślę, że kolejny będzie jeszcze dłuższy.





niedziela, 19 stycznia 2014

ROZDZIAŁ 1

    Jestem Victoria Watson. Mam 19 lat, duże niebieskie oczy i falowane włosy koloru brązowego z końcówkami blond (możecie nie wierzyć, ale są naturalne). Moja twarz jest bardzo delikatna. Pochodzę z Cambridge, ale aktualnie mieszkam w Londynie. Co tu robię? Wakacje, imprezy, zakupy, zwariowane pomysły... nic z tych rzeczy. Szukam pracy, nie jestem zbyt wymagająca mogę pracować jako kelnerka, sprzedawczyni w sklepie, opiekunka do dzieci. Kiedy znajdę pracę czas na spełniane marzeń. Chcę uczyć się tańca w Royal Academy of Dance*. Od dziecka kocham taniec i śpiew (to drugie trochę mniej). Oprócz tego od 12 lat jeżdżę konno, gram też w tenisa. Czasem lubię pokopać piłkę do bramki lub porzucać do kosza. O czymś jeszcze nie wspomniałam? No tak, jak mogłam zapomnieć, w Londynie nie jestem sama. Moja towarzyszką jest Alessia - najlepsza przyjaciółka na zawsze. Pewnie domyślacie się z imienia, że nie jest z Anglii. Alessia jest z Włoch. Do Cambridge przeprowadziła się w wieku sześciu lat. Ma proste jasno brązowe włosy i piwne oczy. Szczęśliwie trafiła do mojej klasy i od razu się zaprzyjaźniłyśmy. Od tamtej pory stałyśmy się nierozłączne. Rok później zaczęłyśmy uczyć się tańca oraz jazdy konnej. Mamy takie same zainteresowania, wszystko robimy razem. Słuchamy te same piosenki, oglądamy te same filmy. Jest jeden wyjątek ona jest fanką One Direction, a ja nie. Alessia strasznie za nimi szaleje (nie tylko za ich muzyką). Najbardziej kocha Zayna. Ja ich nie słucham, nawet mi się nie podobają. Wróćmy do głównego tematu wygląda na to, że nie wszystko idzie według mojego planu i będę musiała wrócić do rodzinnego miasta. Bez pracy nie ma nauki.
                                                      ***
Już kończyłam się pakować kiedy do mieszkania wbiegła Alessia.
- Vicki!!!- krzyknęła.- Nie uwierzysz, mam dla nas pracę!
- Na prawdę!?- spytałam z nie dowierzaniem.  
- Tak!- odpowiedziała.- Rozumiesz możemy zostać w Londynie! Jestem taka szczęśliwa.
- Ja też!
Zaczęłyśmy skakać z radości.
- Jaka to praca?- spytałam.
- Mamy być choreografkami...
- Aaaa!-przerwałam jej.
- ... dla One Direction.- dokończyła, a na mojej twarzy pojawiło się zdziwienie i cały entuzjazm wyparował.
- Przecież oni prawie w ogóle nie tańczą, za co dostawałybyśmy kasę.-powiedziałam z lekką kpiną.
- Czym się przejmujesz? Może tym, że za dużo będą ci płacili za "nic nie robienie".- odburknęła. A po chwili dodała.- Nie wiem jak ty, ale ja chcę dostać tą pracę. To nie chodzi tylko o to, że jestem fanką 1D, ta praca jest stworzona dla nas. Mamy szansę robić coś co kochamy. I najważniejsze zostaniemy w Londynie!
- No dobra.- powiedziałam po chwili zastanowienia.- Co mamy zrobić, żeby nas zatrudnili?
- Och, dziękuje. Zobaczysz będzie fajnie.- moja przyjaciółka zawiesiła się na mojej szyi.- Musimy pójść na casting i dać z siebie wszystko.- powiedziała

                                                       ***

Nazajutrz od samego rana zaczęłyśmy przygotowania do castingu. Postanowiłyśmy, że zatańczymy nasz układ do piosenki "Fancy Footwark". Wiem, że ta praca to dla nas wielka szansa, nie tylko na zarobienie pieniędzy, ale również na poznanie wiele gwiazd, a dzięki temu szybki rozwój kariery tanecznej. Po za tym Alessia będzie miała szansę spotkać swoich idoli. Nie miałam innego wyboru nie chciałam wracać do Cambridge.
Ćwiczyłyśmy do 21 i wprowadziłyśmy trochę zmian w układzie. Myślę, że jest idealny. Jedząc naszą późną kolację Alessia zastanawiała się w co się jutro ubierzemy.
-W coś wygodnego.- odpowiedziałam.
-W COŚ? To musi być coś ładnego i oryginalnego, ale żeby nie przesadzić.- powiedziała.
-Myślę, że nie ma znaczenia w co się ubierzemy. Będą oceniać nasz talent, a nie ubranie.- nalegałam.
-To ubierzmy się w piżamy.- powiedziała z sarkazmem.
-Ubierzemy się w zwykłe dresy i zwykłe bluzki. W tym będzie nam najwygodniej.
-Dobra każda z nas ubierze się jak zechce.- mówiąc to wstała i poszła do łazienki. Jeśli chodzi o tematy związane z One Direction mamy całkiem odmienne zdania. W jednej chwili może zmienić nam się gust. Bałam się, że jeśli nas przyjmą do pracy to oddalimy się od siebie.




____________________________________________________________
*Nazwę akademii wymyśliłam sama.
Jak wam się podoba? W głowie mam ogólny zarys całego opowiadania i mnóstwo pomysłów. Kolejny rozdział na pewno będzie dłuższy. Tak przy okazji, akcja rozpoczyna się jeszcze przed wydaniem płyty Midnight Memorries w wakacje, dokładnie w czerwcu.